Krajobraz listopadowy charakteryzuje sie przedewszystkim brązową barwą.Liście przybieraja takze kolory czerwony żółty pomaranczowy itp.Inymi slowy krajobraz jest kolorowyCzasami jednak przez padające deszcz,co sie jednak częsciej zdarza, za oknem widzimy szaruge i to bardziej przewaza caly krajobraz.
Listopadowe poranki to srebrzysta rosa zamieniająca się we mgłę, jak w szary welon okalający idealną cerę panny młodej w dniu ślubu. Liście kolorowe, niegdyś tak uwielbiane, teraz leżą osamotnione, w nieładzie. Nikogo nie ma. Cisza wookoło. Niebo zdaje się do nas przybliżać, by okryć nas puchem szarawym unoszącym się z wolna nad koronami drzew miotanymi bezlitosnymi siłami natury. Powyrywał im wiatr liście, niby serca zieleniste. Chmury rozgniewane, bure. Przepowiednia już zapadła, zaraz zacznie padać. Ludzie, widząc to poczeli skrywać się pod kapturami i parasolami. Na świat spadła nieśmiało pierwsza kropla deszczu. Za nią już śmielej pobiegły kolejne a już w krótce z nieba leciały całe tabuny kryształowej, przejrzystej wody. Po porannej mgle nie było już śladu. Słońce nieśmiało i niepewnie wychyla się zza dominujących go obłoków. Listopadowy wieczór, chłodny i nieprzyjazny a niezwykle przejrzysty. Mruga okiem srebrny mądry księżyc. z ust ludzi wydostają się obłoczki, które mówią więcej niż ich właściciele.
Trochę poetycko, ale myślę, że się nada. Napisane spontanicznie przezemnie. Nie było wykorzystywane. Mam nadzieję, że pomogłam.
Krajobraz listopadowy charakteryzuje sie przedewszystkim brązową barwą.Liście przybieraja takze kolory czerwony żółty pomaranczowy itp.Inymi slowy krajobraz jest kolorowyCzasami jednak przez padające deszcz,co sie jednak częsciej zdarza, za oknem widzimy szaruge i to bardziej przewaza caly krajobraz.
Listopadowe poranki to srebrzysta rosa zamieniająca się we mgłę, jak w szary welon okalający idealną cerę panny młodej w dniu ślubu. Liście kolorowe, niegdyś tak uwielbiane, teraz leżą osamotnione, w nieładzie. Nikogo nie ma. Cisza wookoło. Niebo zdaje się do nas przybliżać, by okryć nas puchem szarawym unoszącym się z wolna nad koronami drzew miotanymi bezlitosnymi siłami natury. Powyrywał im wiatr liście, niby serca zieleniste. Chmury rozgniewane, bure. Przepowiednia już zapadła, zaraz zacznie padać. Ludzie, widząc to poczeli skrywać się pod kapturami i parasolami. Na świat spadła nieśmiało pierwsza kropla deszczu. Za nią już śmielej pobiegły kolejne a już w krótce z nieba leciały całe tabuny kryształowej, przejrzystej wody. Po porannej mgle nie było już śladu. Słońce nieśmiało i niepewnie wychyla się zza dominujących go obłoków. Listopadowy wieczór, chłodny i nieprzyjazny a niezwykle przejrzysty. Mruga okiem srebrny mądry księżyc. z ust ludzi wydostają się obłoczki, które mówią więcej niż ich właściciele.
Trochę poetycko, ale myślę, że się nada. Napisane spontanicznie przezemnie. Nie było wykorzystywane. Mam nadzieję, że pomogłam.