ola589
Był wieczór. Właśnie skończyłam czytać ksiażkę, którą wypożyczyłam w zeszłym tygodniu ze szkolnej biblioteki. Nagle zobaczyłam, że za oknem dzieje się coś dziwnego. Na podwórku nie było już nikogo. Drzewa gięły się na wszystkie strony. Wiatr był tak silny, że jesienne kolorowe liście wirowały po ulicy jak szalone. I nagle zrobiło się całkowicie ciemno. Czarne chmury zebrały się na niebie, przysłaniając wyłaniający się niedawno księżyc. Zobaczyłam błysk. Potem drugi. Po chwili do mych uszu doszły groźne odgłosy nadchodzącej burzy. Na szybie zobaczyłam drobne krople deszczu, które w miarę upływu czasu robiły się coraz większe i silniejsze. Nim zdążyłam się obejrzeć, na ulicy powstały kałuże, które w większości przesłoniły chodnik i ulicę, uniemożliwiając przejście spóźnionym do domu przechodniom. Wyglądałam przez okno i patrzyłam na szare krople deszczu, które obmywały delikatne liście jesiennych drzew, krzewów i uciekających przed burzą ludzi. Błyskawice co chwilę rozświetlały niebo. Pomimo to, świat wcale nie był jaśniejszy. Wręcz przeciwnie. Błyski sprawiały, że niebo pogrążało się w jeszcze większej ciemności i coraz głębszej rozpaczy. W domu byłam sama. Było mi ciepło i byłam sucha w przeciwieństwie do świata za moimi oknami. W pewnym momencie przestało się błyskać. Deszcz powoli ustępował, delikatnie spadając na zmęczoną już roślinność. Na ogromnych kałużach pojawiały się juz coraz mniejsze okręgi tworzone przez drobny deszczyk. Wiatr przestał wiać. Chmury w szybkim tempie odsłoniły ciemne niebo ustępując jasnemu księżycowi i milionom gwiazd. Burza minęła.
W domu byłam sama. Było mi ciepło i byłam sucha w przeciwieństwie do świata za moimi oknami. W pewnym momencie przestało się błyskać. Deszcz powoli ustępował, delikatnie spadając na zmęczoną już roślinność. Na ogromnych kałużach pojawiały się juz coraz mniejsze okręgi tworzone przez drobny deszczyk. Wiatr przestał wiać. Chmury w szybkim tempie odsłoniły ciemne niebo ustępując jasnemu księżycowi i milionom gwiazd. Burza minęła.