opisać jeden dzień w Hogwarcie minimum 13 zadań ale opisać wszystko o której śniadanie itp.
błagam pomocy plis .;*****
naje naj
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Nareszcie! Pierwszy dzień pucharu quiditcha! Hermiona jak zwykle wkuwa na egzamin z Mugoloznastwa a Ron trenuje na swojej nowej miotle. Wstałem rano, ubrałem się i wyszedłem z dormitorium kierując się do Wielkiej Sali gdzie profesor Dumbeldore właśnie wygłaszał mowę. Profesor Snape jak zwykle ze swoimi tłustymi czarnymi włosami obskubywał sobie paznokcie. Gdy wszedłem do Wielkiej sali Snape podniósł głowę i spojrzał na mnie swoim jadowitym wzrokiem. Usiadłem przy stole obok Rona i Hermiony i zacząłem z nimi rozmawiać o nadchodzącym meczu. Po kilku minutach Hermiona odeszła od stołu wyrażnie znudzona a Ron wyraźnie zachwycony nową taktyką wyglądał jakby wypił eliksir miłosny. Była za trzy dziewiąta, czyli trzy minuty do śniadania gdy skończyłem mówić. Ron jakby nie zauważył że rozpoczęło się śniadanie tylko siedział i podpierał głowę rękami mrucząc coś o pętlach kaflu i wzroku obrońcy a ja zajadałem się kanapkami z marmoladą i szynką. Po śniadaniu mieliśmy zielarstwo z puchonami, które zaczynało się o dziesiątej. Za dziesięć dziesiąta razem z Ronem wyszliśmy na błonia i skierowaliśmy się do ogrodu pani Pomfrey. Pani Pomfrey punktualnie zjawiła się przed cieplarnią. W ręku trzymała doniczkę. Ron zkrzywił się i jęknął cichutko. Ostatnio jako karę u Snapa musiał wkładać jadowite tentakule do doniczek. Musiał przez tydzień leżeć w skrzydle szpitalnym obok pani Pomfrey, która musiała mu zaklęciem otwarcia skóry wydobywać roślinny jad z dłoni.Zielarstwo trwało dziś aż trzy godziny. To przecierz w końcu ostatnia lekcja przed egzaminami. O 13:30 mieliśmy obiad a po obiedzie godzinę wolnego czasu przed meczem. Hermiona namówiła mnie i rona do pouczenia się na eliksiry, bo w końcy Snape wykorzystał by każdą okazję jaka nadażyła by się do pognębienia mnie. Wreszcie udało mi się utrwalić sobie technikę warzenia Eliksiru powodującego wyrost czyraków gdy nadeszła godzina w której odbyć się miał pierwszy w tym sezonie mecz quiditcha. Ja i Ron ubraliśmy się w stroje do gry, wzieliśmy swoje miotły i poszliśmy na boisko... Nadeszła 17- godzina meczu gdy Wood właśnie kończył przypominać o taktyce na mecz. Wyszliśmy na boisko wśród krzyków i wiwatów oraz buczenia kibiców przeciwnika. Nadeszła pani Hoch,która wypuściła kafle,tłuczki i znicza a chwilę później gwizdnęła na znak że mecz się rozpoczyna. To troszkę mnie zdziwiło ale od razu zobaczyłem znicza.Wykonałem piękny zwrot na swojej błyskawicy i złapałem znicza z łatwością. Wylądowałem na murawie i od razu padłem pod ciężarej obejmującej mnie drużyny... O 20 nadeszła kolacja razem z Ronem zjedliśmy ją tak prędko jak tylko mogliśmy. Później poszliśmy do dormitorium, ubraliśmy się w piżamy i położyliśmy się do łóżek.