Luki515
Poeta mówi o kniejach, do których ostatni z Jagiellonów przyjeżdżał na łowy. Mówi do drzew, które rosną na jego ojczystej ziemi. Chce powrócić do nich, nie wie jednak, czy jeszcze stoją. Wspomina lata dziecięce, gdy bawił się w ich towarzystwie. Nazywa drzewa. Stary Baublis w swych dziuplach mógł pomieścić dwunastu ludzi, rosnącą nad brzegiem rzeki Rosi lipa przyglądała się tańcom stu młodzieńców i stu panien. Martwi się, że Moskale mogli wyciąć las, który był swoistym schronieniem dla „leśnych śpiewaków” oraz dla poetów, którzy kryli się w cieniu drzew. Personifikuje je, lipa jako dziewczyna czeka na swego ukochanego Jana, a dąb nasłuchawszy się rymów śpiewa Kozackiemu wieszczowi. Poeta opowiada, że gdy nie miał ochoty na polowania siadał w cieniu ukochanych drzew gdzie „mech siwobrody, zlany granatem czarnej, zgniecionej jagody”, patrzył na pagórki pokryte wrzosami. Wkoło niego była ciemność, gdyż nad głową zielone gałęzie tworzyły „gęste, niskie chmury”. Czasem miał wrażenie, że nad tym zielonym niebem szaleje morze. Na dole „jak ruiny miast” leżały powalone dęby. Stały się one cmentarzyskiem dla zwierząt. Czasem słychać cichy stukot dzięcioła, który porównany został do dziecka, które tak jak on chowa się. Poeta widzi wiewiórkę, która trzyma w swych łapkach orzecha. Gdy zauważa kogoś „w niewidzialny otwór pnia przepada”. I znów w lesie zapada cisza.