Nasza sorka od polskiego zadała nam niełatwą pracę domową, z którą mam nadzieję ktoś z Was sobie poradzi :)
Daję za nie wszystkie pkt jakie mam ;P
A treść zadania brzmi:
"Napisz nowelę z motywem Sokoła"
Chodzi tu o Sokoła Dekamerona.
Zadanie może być rozwiązane do niedzieli.
Dziękuję z góry ;*
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Z motywem sokoła, to znaczy że najważniejszą rzeczą w noweli ma być jakiś przedmiot? Tak nas uczono. Dobra, spróbuję:
Odkąd pamiętał na drewnianej komodzie w domu zawsze stała waza. Małe, porcelanowe naczynie było tematem rozmów każdej wizyty, choć naprawdę tylko babcia znała czasy, kiedy ją tam postawiono i to też nie zawsze, bo miewała już kłopoty z pamięcią. Teraz, gdy do domu miał się wprowadzić stryj, w rodzinie wszczęto wielki spór, gdyż należało zrobić miejsce na jego meble, a komoda, na której stała waza, była już stara i rozpadająca się.
- Możemy przecież ją przenieść gdzie indziej - upierał się tata, próbując przekonać babcię, która stała dzielnie, pilnując wazę.
- Nie! Jest zbyt ciężka i może się potłuc - odparła.
- Dlaczego ci tak na niej zależy, to tylko stara...
- Nie mów tak! - przerwała ojcu babcia - Mnie też stąd niedługo wyrzucicie?
- Ależ nie... - mruknął tata i nic już nie powiedział. Dzień wprowadzki stryja miał niedługo nadejść, toteż trzeba było jak najszybciej coś wymyślić.
Ich syn, Dean, z ciekawością przyglądał się całemu zajściu, ale w końcu wstał i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych.
- Dokąd to? - spytała nagle matka. - Nigdzie nie pójdziesz, musisz nam pomóc w... przemeblowaniu.
- Niby jak, nie jestem wcale potrzebny! - odpowiedział Dean. Matka złapała go za ramię i wyszeptała:
- Musisz przekonać babcię. - Mówiąc to, zrobiła tak surową minę, iż Dean po prostu kiwnął głową. Postanowiono, że dzień przed przyjazdem stryja Dean zaprosi babcię do kawiarni, a pod jej nieobecność wyrzucą starą komodę i wazę.
Kiedy ów dzień nadszedł, Dean z niechęcią zapukał do pokoju babci. "To się nie uda" - mruknął do siebie. Gdy babcia wyjrzała zza drzwi, Dean zaczął nieśmiało:
- Cześć, pomyślałem, że...
- Że co? - spytała babcia unosząc brwi. - Na pewno rodzice kazali ci mnie przekonać do zmiany zdania.
- No, eee... - wyjąkał Dean.
- Posłuchaj, nie bądź niemądry. To nie jest zwykła waza. Jeżeli ktokolwiek ją stłucze, będzie nieszczęśliwy do końca swych dni!
Dean popatrzył na nią z powątpiewaniem.
- Nie kłamię - odparła babcia. - Dlatego nie chcę, żeby komukolwiek się coś stało.
- Ale przeniesiemy ją ostrożnie! - krzyknął Dean.
- Ryzyko jest zbyt duże - przerwała mu babcia i przewróciła oczami. - Mój dziadek malował ją własnoręcznie, poświęcił na to wiele dni, aż zachorował i umarł. Jego dusza zamieszkuje tą wazę od lat, jestem tego pewna! Nie pozwolę, aby ktokolwiek ją tknął!
Następnego dnia rano wszyscy, prócz babci, zebrali się w kuchni. Dean, korzystając z okazji, opowiedział rodzicom o wazie.
- To jakiś absurd! - wrzasnął tata i nerwowo zaczął stukać palcami w blat.
- Powienieneś wynieść wazę natychmiast, póki babcia jeszcze śpi - odparła matka.
- Nie mam do tego głowy, może ty to zrób, masz delikatniejsze ręce - powiedział tata, a Dean omal nie parsknął śmiechem.
- Boisz się, że ją stłuczesz i dopadnie cię klątwa? - zaśmiała się matka.
- To dlaczego ty tego nie zrobisz? - spytał ojciec, unosząc brwi. - To twoja matka ją tak pilnuje.
- Nie zamierzam jej sama dźwigać.
Rozmowa skończyła się i rodzice odeszli do róznych pokoi. Dean usiadł na kanapie i zaczął wpatrywać się w okno. Oczywiście nie wierzył w klątwę i to, że w wazie uwięziona jest dusza jego prapradziadka, ale jakoś nie mógł się zdobyć na to, aby przenieść wazę. Jego rozmyślania przerwał dźwięk podjeżdżającego samochodu.
- To wujek! - krzyknął, a rodzice pojawili się nagle w salonie.
- Tak szybko? - mruknęła matka. - Co my teraz zrobimy?
Czerwony samochód zaparkował na podjeździe i stryj wysiadł. Ubrany w ciemny płaszcz, niosąc ze sobą kwiaty, ruszył w kierunku domu.
- Niech babcia się teraz tłumaczy - odparł do siebie ojciec. Stryj zapukał nagle do drzwi, aż wszyscy podskoczyli. Rodzice stali nieruchomo, gapiąc się w przestrzeń i nie wiedząc co robić.
- Otworzę - odparł Dean i przekręcił zamki w drzwiach.
- Dzień dobry! - powitał go stryj. - To dla mamy - powiedział, mrugając do niego porozumiewawczo i wręczając matce kwiaty. - Firma przewozowa będzie za dziesięć minut - dodał.
- Posłuchaj, jest problem... - zaczęła matka, ale stryj machnął tylko ręką.
- Nie martw się obiadem, nie jestem głodny - rzekł.
- Nie o to chodzi - odparł ojciec i opowiedział mu historię wazy. Stryj milczał chwilę, a potem wstał nagle i podszedł do komody.
- No cóż... - zaczął. - Szczerze mówiąc, nie wiem co o tym myśleć.
- Razem z żoną jesteśmy teraz trochę zajęci, więc sam mógłbyś przenieść gdzieś tę wazę - rzekł ojciec. Stryj zaśmiał się nerwowo.
- Muszę załatwić jeszcze parę spraw... - Jego słowa przerwał głośny dźwięk klaksonu.
- Firma przewozowa! - krzyknął stryj. - Pójdę im pomóc.
Dwóch rosłych mężczyzn wysiadło z białej ciężarówki, niosąc biórko.
- Panowie, poczekajcie, proszę! - zawołał do nich stryj, ale mężczyźni nie zwolnili kroku.
- Wie pan, ile to waży? - spytał jeden z nich. Dean otworzył im drzwi, a oni położyli biórko na środku salonu.
- Tu się wszystko nie zmieści - odparł pracownik firmy. Rodzice wzruszyli ramionami i nagle wydarzyło się coś, co zmieniło wyraz ich twarzy. Jeden z mężczyzn zahaczył bowiem o wazę, a ta runęła z hukiem na podłogę.
- Tak! - krzyknęli jednocześnie rodzice, a stryj szeroko się uśmiechnął.
- Nie! - doszedł do nich wrzask babci. - Kto to zrobił?
- Przepraszam, ja nie wiedziałem... - wyjąkał pracownik, ale rodzice wypchnęli go w kierunku drzwi.
- Nic się nie stało! - krzyknęli za nim. Babcia zeszła na dół, cała czerwona na twarzy, ale nic nie powiedziała. Dean cieszył się w głębi serca, że tak się stało. W końcu klątwa nie spadła na nikogo z ich rodziny, a pod koniec wieczoru wszystkie meble stryja zostały przeniesione na właściwe miejsca.
Pozmieniaj, takie sobie wyszło ;)