W zeszłym roku wybrałam się w podróz do cioci na mazury. Jechałam autem z moją mamą. Byłam szczęśliwa ponieważ dzień wcześniej zaczęły się wakacje a u cioci miałam zostać na cały miesiąc. Jechałyśmy spokojnie choć było dużo korków. Śpiewałyśmy po drodze z mamą nasze ulubione piosenki. Był to najlepszy dzień w moim życiu. Było słonecznie lecz przed nami zebrała się ciemna chmura zapowiadająca ogromny deszcz i burze. Mama naszczęście powiedziała że zaraz tą chmure ominiemy i znowu będzie słonecznie. Trochę się uspokoiłam ale dalej myślałam o burzy której strasznie się boje. Po godzinie minełyśmy chmure ale na przednią szybę zaczeły spadać wielkie krople deszczu. Już wiedziałam że nie unikniemy spotkania z moim wrogiem-burzą. Zaczęło padać coraz mocniej więc na najbliższym parkingu zatrzymałyśmy się. Mama zadzwoniła do cioci że się trochę spoźnimy bo czekamy aż minie burza a deszcz się zmniejszy. Po około dwóch godzinach przstało padać, wyszło słońce. Wsiałyśmy z mamą do samochodu a ponieważ miałyśmy do przejechania jeszcze połowę drogi szybko ruszyłyśmy z parkingu. Teraz już byłam szczęśliwa ale nie na długo. Po kilku minutach szybkiej jazdy zatrzymała nas policja. Znowu byłam zestresowana i bardzo zła na los. Mama musiałam tłumaczyć się dlaczego tak szybko jechała, nie było to proste ponieważ musiała kłamać a ona strasznie nie lubi kłamać. Po kilkunastu minutach żywej rozmowy mama ostała puszczona i znowu jechałayśmy tym razem trochę wolniej, śpiewając dalej nasze ukochane piosenki. Już po godzinie byłyśmy pod domem cioci. Już z dworu dało się wyczuć przepiękny zapach pysznej szarlotki która jest specjalnością cioci. Szybko weszłam do domu gdzie usłyszałam dźwięk piosenki STO LAT. Nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero gdy weszłam do salonu przypomniałam sobie że za pare dni mam urodziny a ciocia uwielbia robić imprezy pare dni przed okazją. Zjadłam pyszny tort i oczywiście szarlotkę i wybaczyłam losowi że tak mnie znienawidził podczas podróży.
W zeszłym roku wybrałam się w podróz do cioci na mazury. Jechałam autem z moją mamą. Byłam szczęśliwa ponieważ dzień wcześniej zaczęły się wakacje a u cioci miałam zostać na cały miesiąc. Jechałyśmy spokojnie choć było dużo korków. Śpiewałyśmy po drodze z mamą nasze ulubione piosenki. Był to najlepszy dzień w moim życiu. Było słonecznie lecz przed nami zebrała się ciemna chmura zapowiadająca ogromny deszcz i burze. Mama naszczęście powiedziała że zaraz tą chmure ominiemy i znowu będzie słonecznie. Trochę się uspokoiłam ale dalej myślałam o burzy której strasznie się boje. Po godzinie minełyśmy chmure ale na przednią szybę zaczeły spadać wielkie krople deszczu. Już wiedziałam że nie unikniemy spotkania z moim wrogiem-burzą. Zaczęło padać coraz mocniej więc na najbliższym parkingu zatrzymałyśmy się. Mama zadzwoniła do cioci że się trochę spoźnimy bo czekamy aż minie burza a deszcz się zmniejszy. Po około dwóch godzinach przstało padać, wyszło słońce. Wsiałyśmy z mamą do samochodu a ponieważ miałyśmy do przejechania jeszcze połowę drogi szybko ruszyłyśmy z parkingu. Teraz już byłam szczęśliwa ale nie na długo. Po kilku minutach szybkiej jazdy zatrzymała nas policja. Znowu byłam zestresowana i bardzo zła na los. Mama musiałam tłumaczyć się dlaczego tak szybko jechała, nie było to proste ponieważ musiała kłamać a ona strasznie nie lubi kłamać. Po kilkunastu minutach żywej rozmowy mama ostała puszczona i znowu jechałayśmy tym razem trochę wolniej, śpiewając dalej nasze ukochane piosenki. Już po godzinie byłyśmy pod domem cioci. Już z dworu dało się wyczuć przepiękny zapach pysznej szarlotki która jest specjalnością cioci. Szybko weszłam do domu gdzie usłyszałam dźwięk piosenki STO LAT. Nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero gdy weszłam do salonu przypomniałam sobie że za pare dni mam urodziny a ciocia uwielbia robić imprezy pare dni przed okazją. Zjadłam pyszny tort i oczywiście szarlotkę i wybaczyłam losowi że tak mnie znienawidził podczas podróży.