Żyło mi się bardzo dobrze na wyspie Krecie, razem z moim ojcem Dedalem. Był genialnym wynalazcą. Dlatego też król nie chciał go wypuścić ze swojej wyspy. Ojciec wydawał siezmartwiony decyzją króla. Król cały czas się gniewał - kiedy tylko usłyszał choć słowo o opuszczeniu wyspy. Pewnego ranka, było jeszcze szarawo, wschodziło słońce. Mój tata właśnie testował swój najnowszy wynalazek. Ptasie skrzydła. Dzięki nim mógł latać jak ptaki! Były cudowne. Pewnego ranka ojciec obudził mnie bardzo wcześnie. Wytłumaczył mi, że to jedyny sposób... ucieczki. Włożyliśmy ptasie skrzydła i unieśliśmy się w powietrze. Ojciec przestrzegał mnie, abym nie podlatywał za blisko słońca, bo wosk, który skleja skrzydła, się roztopi. Kazał też mi trzymać się z dala od wody, aby wilgoć niechwyciła piór, bo staną się ciężkie. Trzymałem się blisko taty, leciałem tak jakmi kazał. Nagle poczułem ogromną chęć zbliżenia się do słońca, poczucia jego ciepła. Jak ptaki. Zbliżałem się powoli, przecież niec nie mogło mi się stać. Aż nagle poczułem ogromny ukrop. Straciłem wiatr w skrzydłach, nie mogłem nimi machać. Popatrzyłe na dół. Woda zaczęła się do mnie zbliżać. Była coraż wyrzej. Próbowałe się jeszcze wznosić, ale bezskutecznie. Skrzydła były nieposłuszne. Woda w końcu mnie dosięgła. Poczułem ją w ustach. Nie umiałam pływać. Morze wciągało mnie coraz głębiej, aż zanurzyłem się pod powierzchnią.
Mam dość dalszego tkwienia na tej nudnej wyspie, chce się stąd tydostac i zobaczyć świat - marzył Dedal siedząc na wybrzerzu i obserwując mewy
postanowił zabrać syna i jakimś sposobem wydostac się z wyspy..
długo myślał, aż w końcu pewnego dnia gdyznów obserwował ptaki i marzył by móc polecieć tak jak one, wpadł na pomysł,by skonstruować skrzydła.. zawołał swego syna Ikara i wydawał polecenia.
- pozbieraj pióra ptaków,które znajdziesz nad nabrzeżem, ja zaś skonstruuję z nich coś co pozwoli nam stąd uciec i odmienić nasze życie
po paru godzinach pracy odłożyli skrzydła na miejsca,by wysły, przyszli następnego dnia gotowi do lotu
-tylko pamietaj synu ,by nie lecieć blisko słońca,ani zbyt blisko wody,bo słońce rozpuści wosk, a woda wsiąknie w skrzydła i stacę Cie na zawsze- mam niemądre przeczucia, pomysłał
-spokojnie tatku nic mi sie nie stanie- powiedział mój syn i wzbił się w powietrze.
Obserwowałem go jak leci,wyglądał tak radośnie tak swobodnie jak nigdy przedtem, wkońcu i ja wzbiłem sie w powietrze i dołączyłem do niego..Lecieliśmy tak duższy czas,aż Ikar podleciał troche wyżej..
-Ikarze zniż swój lot!!! -zacząłem krzyczeć, ale było już za późno, obserwowałem jak leci do wody jak strzała..
-Ikarz, Ikarze !!! -krzyczałem długo i latałem wśród tego miejsca , ale długo nie wynurzał sie z oceanu.. wody pochłonęły go na zawsze,a ja straciłem najdroższego syna..
Żyło mi się bardzo dobrze na wyspie Krecie, razem z moim ojcem Dedalem. Był genialnym wynalazcą. Dlatego też król nie chciał go wypuścić ze swojej wyspy. Ojciec wydawał siezmartwiony decyzją króla. Król cały czas się gniewał - kiedy tylko usłyszał choć słowo o opuszczeniu wyspy. Pewnego ranka, było jeszcze szarawo, wschodziło słońce. Mój tata właśnie testował swój najnowszy wynalazek. Ptasie skrzydła. Dzięki nim mógł latać jak ptaki! Były cudowne. Pewnego ranka ojciec obudził mnie bardzo wcześnie. Wytłumaczył mi, że to jedyny sposób... ucieczki. Włożyliśmy ptasie skrzydła i unieśliśmy się w powietrze. Ojciec przestrzegał mnie, abym nie podlatywał za blisko słońca, bo wosk, który skleja skrzydła, się roztopi. Kazał też mi trzymać się z dala od wody, aby wilgoć niechwyciła piór, bo staną się ciężkie. Trzymałem się blisko taty, leciałem tak jakmi kazał. Nagle poczułem ogromną chęć zbliżenia się do słońca, poczucia jego ciepła. Jak ptaki. Zbliżałem się powoli, przecież niec nie mogło mi się stać. Aż nagle poczułem ogromny ukrop. Straciłem wiatr w skrzydłach, nie mogłem nimi machać. Popatrzyłe na dół. Woda zaczęła się do mnie zbliżać. Była coraż wyrzej. Próbowałe się jeszcze wznosić, ale bezskutecznie. Skrzydła były nieposłuszne. Woda w końcu mnie dosięgła. Poczułem ją w ustach. Nie umiałam pływać. Morze wciągało mnie coraz głębiej, aż zanurzyłem się pod powierzchnią.
Mam dość dalszego tkwienia na tej nudnej wyspie, chce się stąd tydostac i zobaczyć świat - marzył Dedal siedząc na wybrzerzu i obserwując mewy
postanowił zabrać syna i jakimś sposobem wydostac się z wyspy..
długo myślał, aż w końcu pewnego dnia gdyznów obserwował ptaki i marzył by móc polecieć tak jak one, wpadł na pomysł,by skonstruować skrzydła.. zawołał swego syna Ikara i wydawał polecenia.
- pozbieraj pióra ptaków,które znajdziesz nad nabrzeżem, ja zaś skonstruuję z nich coś co pozwoli nam stąd uciec i odmienić nasze życie
po paru godzinach pracy odłożyli skrzydła na miejsca,by wysły, przyszli następnego dnia gotowi do lotu
-tylko pamietaj synu ,by nie lecieć blisko słońca,ani zbyt blisko wody,bo słońce rozpuści wosk, a woda wsiąknie w skrzydła i stacę Cie na zawsze- mam niemądre przeczucia, pomysłał
-spokojnie tatku nic mi sie nie stanie- powiedział mój syn i wzbił się w powietrze.
Obserwowałem go jak leci,wyglądał tak radośnie tak swobodnie jak nigdy przedtem, wkońcu i ja wzbiłem sie w powietrze i dołączyłem do niego..Lecieliśmy tak duższy czas,aż Ikar podleciał troche wyżej..
-Ikarze zniż swój lot!!! -zacząłem krzyczeć, ale było już za późno, obserwowałem jak leci do wody jak strzała..
-Ikarz, Ikarze !!! -krzyczałem długo i latałem wśród tego miejsca , ale długo nie wynurzał sie z oceanu.. wody pochłonęły go na zawsze,a ja straciłem najdroższego syna..