Napisz reportaż z życia ucznia ! Fajnie by było gdyby był śmieszny :) najlepiej o szkole! Z góry dziex !
Zgłoś nadużycie!
Czwartek rano. Godzina 6:40. Budząca mnie mama. I tylko jedno marzenie: DAJCIE MI JESZCZE POSPAC! 6:43. „Michał wstawaj!!”. Te słowa codziennie mnie dobijają. No ale trzeba. Zwlekam się więc z lóżka, niechętnie, ale jednak. Idę do łazienki, szybki prysznic- codzienna monotonia. Idę o kuchni. Mama się już tam krząta, robi śniadanie dla siebie i babci. Pyta co zjem. O boże dieta… Przecież we wtorek byłem u lekarza, dostałem dietę. TRAGEDIA!! Przecież ja tak bardzo lubię jeść.. No nic, 2 kanapki. Przeżyję. Idę do łazienki, biorę szczoteczkę do zębów. Lecę szybko do pokoju- trzeba się spakować. A no i przydałoby się ubrać. Pakuje książki.. Pierwsza lekcja… polski. Hmm cos było zadane? Chyba nie.. dobra, jedziemy dalej. Fizyka, wf, geografia, wychowawcza, anglik i hiszpański. Więcej się nie dało? Kurde, 8:30! Za 12 minut mam autobus. Ehh znowu będą krzyczeć, ze łóżko nie pościelone. No nic, będą krzyczeć, ale się przynajmniej na polski nie spóźnię.. stoję na przystanku, czekam, znowu się spóźnił. No dobra, jadę. Jakaś fajna dziewczyna się dosiadła. Często ze mną jeździ. Mijają kolejne przystanki.. no dobra, ósmy. Trzeba wysiadać. Ona zostaje. No a ja- jak to ja- jak zwykle pech. Wstając przywaliłem głową w sufit tak, ze nie mogłem poręczy złapać. Jak najszybciej wysiadam, odwracam się- no taaa, jasne.. śmieje się ze mnie. Grunt to dobre pierwsze wrażenie. No trudno, żyje się dalej. Biegnę do szkoły.. wpadam do szatni. Zwyczajowe „siemka” i idziemy pod sale. Stoimy, a ja właśnie się dowiaduje, ze dziś geografia. Ups.. czyżby poleciała jedynaczka za brak pracy domowej? Dobra, odrobi się na wf’ie. Przyszła pani. Kulturalnie przepuszczam wszystkich do środka.. Wchodzę ostatni i co? No jak zwykle właśnie dla mnie zabrakło krzeseł. Idę do 2 sali po krzesło. Ohoho. Pani sprawdziła sprawdziany z polskiego. Pajączkowski- trója. Ehh liczyłem na 4+. A może się gdzieś pani pomyliła? Dopatruje się błędów w liczeniu, patrzę która odpowiedz można podciągnąć, żeby było ta czwóreczka.. Ja chce przynajmniej 4 na koniec! Ehh, pani nie dala się przekonać. Trzy- bywało gorzej. Szybka poprawa i jedziemy dalej. Maniek mówi cos o epokach.. Uhh, jak ja mam nadążyć robić notatki jak on tak szybko czyta?! Później jednak dyktuje wolniej, ale ja już tylko dumnie siedzę- wszystko już napisałem. Dzwonek. Po przerwie zabrzmi tak samo, ale ja jakoś wole ten. Fizyka- boże, jaka nuda. „Pochylnia płaska”. Gdzie tu logika?? To pochyłe czy płaskie? Doświadczenie.. Niby banał, a zajął cała lekcję. Teraz będzie wf. No to czas odrabiania prac domowych. I tak mam zwolnienie od chirurga, to co będę się nudził?? Trzeba jakoś ten czas w końcu wykorzystać. No i geografia. „Przedmiot szkolny postrachem uczniów”- te słowa pasują do opisu następnej lekcji. Jak zwykle ostatni w klasie i gdzie miejsce?? Pod nosem nauczycielki… czy ja aż tak nagrzeszyłem? No ale w końcu prace domowa mam. Jak pisałem, to się trochę nauczyłem. Nie zgłaszam nieprzygotowania. Hoho.. z 10 niedostatecznych na jednej lekcji- nieźle. No i już za mną kolejna lekcja. Przygotowanie do życia w rodzinie. Co to ma być?? Pani troszkę przynudza, no ale chociaż jednym uchem trzeba słuchać. Dzwonek. Miód dla moich uszu. Co dalej? Angielski? „English is easy”. Teraz ma być hiszpański. Uczyłem się 3 lata z tego samego podręcznika- łatwiej być nie może. Ale pani nie ma. Pytam z kim mamy: podobno z jakąś tragiczną nauczycielka. Ale nie było tak źle. Jeszcze żyję. Jeeee do domu! Szatnia, drzwi, jak ja lubię tą część szkoły.. no i zaczyna się życie. Nadal czwartek. Godzina 15:02 Dom. Kurczę w której kieszeni są tym razem moje kochane kluczyki? Mam. Otwieram, wchodzę, zdejmuje buty. W sumie kurtkę tez zdejmę. Wchodzę do pokoju, odpalam kompa. Hmm. Lodówka. Stanowczo kuchnia jest najfajniejszym miejscem w domu. Ale znowu rzucają się w oczy dwie kartki na drzwiczkach… dieta. Ale trochę ryżu chyba mogę. Mniam, jakiś sosik z mięskiem. Dobra, stawiam na gaz. Niech się podgrzeje. Drugie ulubione miejsce w domu- krzesełko przed komputerem. A może by tak przenieść kompa do kuchni? W sumie niegłupi pomysł.. No nic, hasło, odpalić neta. „Podłączony”. Normalnie jak w matrixie. Wchodzę na ulubione forum. O, nowa ankieta. „ile godzin dziennie spędzasz przed komputerem?”. Odpowiedzi „stanowczo za dużo” nie ma. Ponad 5 tez mnie nie satysfakcjonuje. Godzina 18:28 Gdzieś padło słowo szkoła. Ta instytucja nie powinna istnieć. No ale na razie jest. A ze szkoły- jak to ze szkoły- praca domowa. I to nie jedna. No to się zabieram za odrabianie. Komputera na razie nie wyłączę, a może ktoś będzie miał jakąś sprawę na gadu-gadu? Na początek geografia.. nudne, ale poszło. Teraz troszkę „prostej pochyłej”, czy to co Einstein lubi najbardziej. Tez w sumie jakoś poszło. Jutro biologia. Pewnie będę pisał sprawdzian. To się pouczę. Godzina 21:06 Został jeszcze polski. Najdłuższe na koniec. Na wtorek klasówką i reportaż. No to może reportaż napisze dziś. Temat? Dowolny.. Tragedia. Nie ma nic gorszego nie niesprecyzowana praca domowa. No to wchodzimy na sciaga.pl . stanowczo takie witryny lubię. Trzeba znaleźć natchnienie. „Reportaż z polowania”. Boże, w życiu strzelby w reku nie trzymałem, jak mam pisać o polowaniu? „Jeden dzień z życia szkoły”. W sumie niegłupie. To ja napisze o dniu z mojego życia. Piszę… ale się rozpisałem. Godzina 23:-05 , tzn.22:55 Dobra, jak już doszedłem do wieczora, to trzeba może jakieś zakończenie? Pewnie zaraz pójdę się wykąpać.. później spać.. a rano znowu zacznie się kolejny nudny dzien. W sumie „dzień świra” tez by do mnie pasował. Jeszcze tylko kilka kliknięć myszka i wybiorę się w podróż w cieplutka pościel.
Godzina 6:40. Budząca mnie mama. I tylko jedno marzenie: DAJCIE MI JESZCZE POSPAC!
6:43. „Michał wstawaj!!”. Te słowa codziennie mnie dobijają. No ale trzeba. Zwlekam się więc z lóżka, niechętnie, ale jednak. Idę do łazienki, szybki prysznic- codzienna monotonia. Idę o kuchni. Mama się już tam krząta, robi śniadanie dla siebie i babci. Pyta co zjem. O boże dieta… Przecież we wtorek byłem u lekarza, dostałem dietę. TRAGEDIA!! Przecież ja tak bardzo lubię jeść.. No nic, 2 kanapki. Przeżyję. Idę do łazienki, biorę szczoteczkę do zębów. Lecę szybko do pokoju- trzeba się spakować. A no i przydałoby się ubrać. Pakuje książki.. Pierwsza lekcja… polski. Hmm cos było zadane? Chyba nie.. dobra, jedziemy dalej. Fizyka, wf, geografia, wychowawcza, anglik i hiszpański. Więcej się nie dało? Kurde, 8:30! Za 12 minut mam autobus. Ehh znowu będą krzyczeć, ze łóżko nie pościelone. No nic, będą krzyczeć, ale się przynajmniej na polski nie spóźnię.. stoję na przystanku, czekam, znowu się spóźnił. No dobra, jadę. Jakaś fajna dziewczyna się dosiadła. Często ze mną jeździ. Mijają kolejne przystanki.. no dobra, ósmy. Trzeba wysiadać. Ona zostaje. No a ja- jak to ja- jak zwykle pech. Wstając przywaliłem głową w sufit tak, ze nie mogłem poręczy złapać. Jak najszybciej wysiadam, odwracam się- no taaa, jasne.. śmieje się ze mnie. Grunt to dobre pierwsze wrażenie. No trudno, żyje się dalej. Biegnę do szkoły.. wpadam do szatni. Zwyczajowe „siemka” i idziemy pod sale. Stoimy, a ja właśnie się dowiaduje, ze dziś geografia. Ups.. czyżby poleciała jedynaczka za brak pracy domowej? Dobra, odrobi się na wf’ie. Przyszła pani. Kulturalnie przepuszczam wszystkich do środka.. Wchodzę ostatni i co? No jak zwykle właśnie dla mnie zabrakło krzeseł. Idę do 2 sali po krzesło. Ohoho. Pani sprawdziła sprawdziany z polskiego. Pajączkowski- trója. Ehh liczyłem na 4+. A może się gdzieś pani pomyliła? Dopatruje się błędów w liczeniu, patrzę która odpowiedz można podciągnąć, żeby było ta czwóreczka.. Ja chce przynajmniej 4 na koniec! Ehh, pani nie dala się przekonać. Trzy- bywało gorzej. Szybka poprawa i jedziemy dalej. Maniek mówi cos o epokach.. Uhh, jak ja mam nadążyć robić notatki jak on tak szybko czyta?! Później jednak dyktuje wolniej, ale ja już tylko dumnie siedzę- wszystko już napisałem. Dzwonek. Po przerwie zabrzmi tak samo, ale ja jakoś wole ten. Fizyka- boże, jaka nuda. „Pochylnia płaska”. Gdzie tu logika?? To pochyłe czy płaskie? Doświadczenie.. Niby banał, a zajął cała lekcję. Teraz będzie wf. No to czas odrabiania prac domowych. I tak mam zwolnienie od chirurga, to co będę się nudził?? Trzeba jakoś ten czas w końcu wykorzystać. No i geografia. „Przedmiot szkolny postrachem uczniów”- te słowa pasują do opisu następnej lekcji. Jak zwykle ostatni w klasie i gdzie miejsce?? Pod nosem nauczycielki… czy ja aż tak nagrzeszyłem? No ale w końcu prace domowa mam. Jak pisałem, to się trochę nauczyłem. Nie zgłaszam nieprzygotowania. Hoho.. z 10 niedostatecznych na jednej lekcji- nieźle. No i już za mną kolejna lekcja. Przygotowanie do życia w rodzinie. Co to ma być?? Pani troszkę przynudza, no ale chociaż jednym uchem trzeba słuchać. Dzwonek. Miód dla moich uszu. Co dalej? Angielski? „English is easy”. Teraz ma być hiszpański. Uczyłem się 3 lata z tego samego podręcznika- łatwiej być nie może. Ale pani nie ma. Pytam z kim mamy: podobno z jakąś tragiczną nauczycielka. Ale nie było tak źle. Jeszcze żyję. Jeeee do domu! Szatnia, drzwi, jak ja lubię tą część szkoły.. no i zaczyna się życie.
Nadal czwartek.
Godzina 15:02
Dom. Kurczę w której kieszeni są tym razem moje kochane kluczyki? Mam. Otwieram, wchodzę, zdejmuje buty. W sumie kurtkę tez zdejmę. Wchodzę do pokoju, odpalam kompa. Hmm. Lodówka. Stanowczo kuchnia jest najfajniejszym miejscem w domu. Ale znowu rzucają się w oczy dwie kartki na drzwiczkach… dieta. Ale trochę ryżu chyba mogę. Mniam, jakiś sosik z mięskiem. Dobra, stawiam na gaz. Niech się podgrzeje. Drugie ulubione miejsce w domu- krzesełko przed komputerem. A może by tak przenieść kompa do kuchni? W sumie niegłupi pomysł.. No nic, hasło, odpalić neta. „Podłączony”. Normalnie jak w matrixie. Wchodzę na ulubione forum. O, nowa ankieta. „ile godzin dziennie spędzasz przed komputerem?”. Odpowiedzi „stanowczo za dużo” nie ma. Ponad 5 tez mnie nie satysfakcjonuje.
Godzina 18:28
Gdzieś padło słowo szkoła. Ta instytucja nie powinna istnieć. No ale na razie jest. A ze szkoły- jak to ze szkoły- praca domowa. I to nie jedna. No to się zabieram za odrabianie. Komputera na razie nie wyłączę, a może ktoś będzie miał jakąś sprawę na gadu-gadu? Na początek geografia.. nudne, ale poszło. Teraz troszkę „prostej pochyłej”, czy to co Einstein lubi najbardziej. Tez w sumie jakoś poszło. Jutro biologia. Pewnie będę pisał sprawdzian. To się pouczę.
Godzina 21:06
Został jeszcze polski. Najdłuższe na koniec. Na wtorek klasówką i reportaż. No to może reportaż napisze dziś. Temat? Dowolny.. Tragedia. Nie ma nic gorszego nie niesprecyzowana praca domowa. No to wchodzimy na sciaga.pl . stanowczo takie witryny lubię. Trzeba znaleźć natchnienie. „Reportaż z polowania”. Boże, w życiu strzelby w reku nie trzymałem, jak mam pisać o polowaniu? „Jeden dzień z życia szkoły”. W sumie niegłupie. To ja napisze o dniu z mojego życia. Piszę… ale się rozpisałem.
Godzina 23:-05 , tzn.22:55
Dobra, jak już doszedłem do wieczora, to trzeba może jakieś zakończenie? Pewnie zaraz pójdę się wykąpać.. później spać.. a rano znowu zacznie się kolejny nudny dzien. W sumie „dzień świra” tez by do mnie pasował. Jeszcze tylko kilka kliknięć myszka i wybiorę się w podróż w cieplutka pościel.
Imie wybrałam przykładowe mozesz zmienic