Niedawno przeprowadziłem się do nowego mieszkania w centrum Poznania. Przez pierwsze tygodnie czułem się dziwnie i nijak nie mogłem się tam odnaleźć. Cały czas miałem przeczucie, że ktoś mnie obserwuje. Na szczęście po miesiącu sytuacja się ustabilizowała. Bałem się trochę poruszać sam po wielkim mieście nie biorąc mapy. Tak czułem się bezpieczniej. Ostatnimi czasy przyszedł do mnie Gruby. Super kolo. (przynajmniej tak mi się wcześniej wydawało). Opatrzyliśmy go takim przezwiskiem z powodu tuszy, która daje o sobie znać, gdy spoci się na wuefie i nie może biec już dalej z powodu przemęczenia. Przywitał mnie jak zwykle: - Siemka Micho! - Nienawidzę tego przezwiska. Niestety przylgnęło do mnie wtedy, gdy mama odebrała telefon, na który zadzwonił mój kolega. Wołając mnie, nazwała pieszczotliwie "Misiu!" i tak już zostało. - Się ma Gruby! - odpowiedziałem tym samym tonem. - Starzy w chacie? - Spytał koleś. - Nie, a co? - przypatrzyłem mu się podejrzliwie. - Ach nic... Chcę ci tylko przekazać, że mam świeży towar. - Przepraszam, co? - odrzekłem zaskoczony. - No maryśkę! - szepnął rozpalony Gruby. - Wiesz co, nie mam ochoty - odrzekłem. - Nie gadaj! - z niedowierzaniem krzyknął kolega. - Nie mam ochoty. Nie jaram - powiedziałem tak, jakbym odmawiał tak codziennie, a w rzeczywistości "trząsłem portkami". - Nie chcesz, gadasz? Wiesz co, weź idź buraki sadzić frajerze! - rzucił na pożegnanie Gruby i zaszył się wśród ludzi idących po chodniku. Słowo "frajer", jakim mnie opatrzył Gruby tłukło mi się po głowie. Co powiedzą w szkole, jeśli się dowiedzą, jaki ze mnie 'chojrak'? Nie mogę na to pozwolić! Wolnym ruchem sięgam do kieszeni spodni i wyciągam komórkę, by wybrać numer Grubego...
Niedawno przeprowadziłem się do nowego mieszkania w centrum Poznania. Przez pierwsze tygodnie czułem się dziwnie i nijak nie mogłem się tam odnaleźć. Cały czas miałem przeczucie, że ktoś mnie obserwuje. Na szczęście po miesiącu sytuacja się ustabilizowała. Bałem się trochę poruszać sam po wielkim mieście nie biorąc mapy. Tak czułem się bezpieczniej.
Ostatnimi czasy przyszedł do mnie Gruby. Super kolo. (przynajmniej tak mi się wcześniej wydawało). Opatrzyliśmy go takim przezwiskiem z powodu tuszy, która daje o sobie znać, gdy spoci się na wuefie i nie może biec już dalej z powodu przemęczenia. Przywitał mnie jak zwykle:
- Siemka Micho! - Nienawidzę tego przezwiska. Niestety przylgnęło do mnie wtedy, gdy mama odebrała telefon, na który zadzwonił mój kolega. Wołając mnie, nazwała pieszczotliwie "Misiu!" i tak już zostało.
- Się ma Gruby! - odpowiedziałem tym samym tonem.
- Starzy w chacie? - Spytał koleś.
- Nie, a co? - przypatrzyłem mu się podejrzliwie.
- Ach nic... Chcę ci tylko przekazać, że mam świeży towar.
- Przepraszam, co? - odrzekłem zaskoczony.
- No maryśkę! - szepnął rozpalony Gruby.
- Wiesz co, nie mam ochoty - odrzekłem.
- Nie gadaj! - z niedowierzaniem krzyknął kolega.
- Nie mam ochoty. Nie jaram - powiedziałem tak, jakbym odmawiał tak codziennie, a w rzeczywistości "trząsłem portkami".
- Nie chcesz, gadasz? Wiesz co, weź idź buraki sadzić frajerze! - rzucił na pożegnanie Gruby i zaszył się wśród ludzi idących po chodniku.
Słowo "frajer", jakim mnie opatrzył Gruby tłukło mi się po głowie. Co powiedzą w szkole, jeśli się dowiedzą, jaki ze mnie 'chojrak'? Nie mogę na to pozwolić! Wolnym ruchem sięgam do kieszeni spodni i wyciągam komórkę, by wybrać numer Grubego...
Podoba się? ;]