To był 14 lipca 2010 roku, kiedy wyjechaliśmy z rodzicami do dziadków w odwiedziny. Nie lubiłam tam jeździć, ponieważ u dziadków jest taki stary jak świat strych, który budzi we mnie dreszcze. Kiedy już dojechaliśmy na miejsce, mama z tatą wyciągali bagaże z bagaznika, a z domu babci i dziadka czuć było moją ulubioną szarlotkę, która stała sobie na parapecie otwartego okna. Byłam tak adaowolona, że z wrażenia dałam się skusić temu niesamowitemu zapachowi i sprubowałam małe co nie co ciasta, kiedy babcia witała się z rodzicami, a dziadek grał ze swoim kolegą panem Staszkiem w szachy. Po krótkim przywitaniu się babcia zaprowadziła mnie do pokoju. Było tam nawet ładnie. Różowe sciany z niebieskimi muszelkami, do tego panele i jakiś stary kufer, w którym były stare zabawki babci z dzieciństwa. Po krótkim czasie zeszłam na dół na obiad, a po obiedzie wróciłam do swojego pokoju, który był na samej górze n przeciwko "nawiedzonego strychu". Kiedy wszyscy byli na dole i nie zwracali na mnie uwagi przez dłuższy czas, ja weszłam na ten strych pociągając za starą, zardzewiałą klamkę. Po otworzeniu tych skrzypiących dzrzwi babcia zawołała mnie z dołu:
-Karolinko, co tam robisz?
Zaytała z zaniepokojeniem
-A nic babciu ja się tylko bawię tym pluszowym misiem, co go od Ciebie dostałam.
Odpowiedziałam wystraszona.
-Aha to możesz się bawić nieco ciszej?, bo dziadek śpi poobiedzie.
-Dobrze babciu już obiecuję, że tak hałasować nie będę.
Odpowiedziałam i podeszłam nieco bliżej starej księgi, która była tak zakurzona, że aż ledwie ją widziałam. Kiedy otworzyłam tą księgę, widziałam tam same wiersze, które wydawały się być zaklęciami jakiejś wiedźmy. Oglądłam tak tę książkę przez dobre piętnaście minut, kiedy coś za mną powiedziało:
-Idź sobie, idź tu niegrzeczna dziewczynko! Nie wiesz że nie można tak wchodzić namój teren bez pozwolenia?!
powiedział jakiś głos
-Ale ja...
-Żadnych ale!! Odejdź z tąd, bo jak nie to już nigdy z tąd nie wyjdziesz i zostaniesz tu do końca swoich dni!
-O nie! Babciu!
zaczęłamkrzyczeć i wybiegłam przed strych schodząc po schodachtak szybko, że babcia zaczęła na mnie krzyczeć:
-Karolina! co mówiłam, żebyś bwiła się trochę ciszej bo dziadek śpi!
-Ależ mamo!
Odezwała się mama
-Czego krzyczysz na Karolinkę?
-Bo Karolina biega po całym domu i krzyczy.
-Mamo tam był duch, mamo ja się boję proszę jedźmy do domu, ja tam nie chcę spać!
zaczęłam płakać.
-Córciu jak chcesz to możesz z nami spac na dole, w tedy już się nie będziesz tak bała.
Powiedziała mama przytulają mnie
-Tak Karolinko będziesz spała z rodzicami przez ten tydzień a na górę masz zakaz wchodzenia, żeby znowu nie było takiej sytuacji. Dobrze?
Powiedziała karcąco babcia
-Dobrze babciu, ale to był mój najgorszy dzień wakacji.
Mój najgorszy dzień wakacji:
To był 14 lipca 2010 roku, kiedy wyjechaliśmy z rodzicami do dziadków w odwiedziny. Nie lubiłam tam jeździć, ponieważ u dziadków jest taki stary jak świat strych, który budzi we mnie dreszcze. Kiedy już dojechaliśmy na miejsce, mama z tatą wyciągali bagaże z bagaznika, a z domu babci i dziadka czuć było moją ulubioną szarlotkę, która stała sobie na parapecie otwartego okna. Byłam tak adaowolona, że z wrażenia dałam się skusić temu niesamowitemu zapachowi i sprubowałam małe co nie co ciasta, kiedy babcia witała się z rodzicami, a dziadek grał ze swoim kolegą panem Staszkiem w szachy. Po krótkim przywitaniu się babcia zaprowadziła mnie do pokoju. Było tam nawet ładnie. Różowe sciany z niebieskimi muszelkami, do tego panele i jakiś stary kufer, w którym były stare zabawki babci z dzieciństwa. Po krótkim czasie zeszłam na dół na obiad, a po obiedzie wróciłam do swojego pokoju, który był na samej górze n przeciwko "nawiedzonego strychu". Kiedy wszyscy byli na dole i nie zwracali na mnie uwagi przez dłuższy czas, ja weszłam na ten strych pociągając za starą, zardzewiałą klamkę. Po otworzeniu tych skrzypiących dzrzwi babcia zawołała mnie z dołu:
-Karolinko, co tam robisz?
Zaytała z zaniepokojeniem
-A nic babciu ja się tylko bawię tym pluszowym misiem, co go od Ciebie dostałam.
Odpowiedziałam wystraszona.
-Aha to możesz się bawić nieco ciszej?, bo dziadek śpi poobiedzie.
-Dobrze babciu już obiecuję, że tak hałasować nie będę.
Odpowiedziałam i podeszłam nieco bliżej starej księgi, która była tak zakurzona, że aż ledwie ją widziałam. Kiedy otworzyłam tą księgę, widziałam tam same wiersze, które wydawały się być zaklęciami jakiejś wiedźmy. Oglądłam tak tę książkę przez dobre piętnaście minut, kiedy coś za mną powiedziało:
-Idź sobie, idź tu niegrzeczna dziewczynko! Nie wiesz że nie można tak wchodzić namój teren bez pozwolenia?!
powiedział jakiś głos
-Ale ja...
-Żadnych ale!! Odejdź z tąd, bo jak nie to już nigdy z tąd nie wyjdziesz i zostaniesz tu do końca swoich dni!
-O nie! Babciu!
zaczęłamkrzyczeć i wybiegłam przed strych schodząc po schodachtak szybko, że babcia zaczęła na mnie krzyczeć:
-Karolina! co mówiłam, żebyś bwiła się trochę ciszej bo dziadek śpi!
-Ależ mamo!
Odezwała się mama
-Czego krzyczysz na Karolinkę?
-Bo Karolina biega po całym domu i krzyczy.
-Mamo tam był duch, mamo ja się boję proszę jedźmy do domu, ja tam nie chcę spać!
zaczęłam płakać.
-Córciu jak chcesz to możesz z nami spac na dole, w tedy już się nie będziesz tak bała.
Powiedziała mama przytulają mnie
-Tak Karolinko będziesz spała z rodzicami przez ten tydzień a na górę masz zakaz wchodzenia, żeby znowu nie było takiej sytuacji. Dobrze?
Powiedziała karcąco babcia
-Dobrze babciu, ale to był mój najgorszy dzień wakacji.