Pewnego dnia Ania wybrała się na spacer ponieważ , było bardzo ciepło. Po drodze do parku weszła jeszcze do sklepu żeby kupić wodę. Jak już wyszła ze sklepu poszła do parku. Podeszła wtedy do fontanny i pochlapała sobie twarz ponieważ , już nie mogła wytrzymać w tym cieple. Jak usiadła na ławce napiła się ale niechcący upuściła wodę i się wylała na chodniczek. Wtedy podbieg bezdomny piesek i zaaczął pić tą wodę. Ania podeszła do pieska i zabrała go se sobą poszła do sklepu i poprosila o małą miseczkę. Wróciła się więc do fontanny nalała wodę w miseczkę i dała pieskowi . Miała przy sobie małą kanapeczkę i dała pieskowi do zjedzenia. Zadzwoniła więc do swojej mamy i błagała ją żeby zatrzymać pieska w sowim domu . Mama po wiecznych błaganiach córki zgodziła się. Ania bardzo się ucieszyła że nadała mu imię Max. MAx też był bardzo szczęśliwy ponieważ , wiedział że Ania chce mu pomuc. Dziewczynka weszła do sklepu i z wielki uradowaniem kupiła mu smycz.Zabrała go do domu. Jej mama też bardzo polubiła pieska Piesek polubił je obydwie.I tak ciągły się dalsze dni.
Pewnego dnia wybrałam się z moją koleżanką Kamilą do lasu. Nie miałyśmy co robić, więc postanowiłyśmy, że pójdziemy na spacer. Gdy tak spacerwałyśmy po lesie usłyszałyśmy w oddali piszczące szczekanie.
Razem z Kamilą postanowiłyśmy, że to sprawdzimy. Pobiegłyśmy szybko na miejsce skąd usłyszałyśmy to szczekanie. Na początku bałyśmy się podejść. Oby dwie byłyśmy przerażone, więc spytałam Kamilę:
- I co robimy?
- Nie wiem. - odpowiedziała
- Jestem trochę przerażona. - powiedziałm
- Ja też! Ale chodźmy musimy to sprawdzić. - oznajmiła
Więc poszłyśmy z wielkim przerażeniem. Słyszałyśmy coraz to głośniej przeraźliwy pisk. Wreszcie ujrzałyśmy małego, brązowo-białego labradora. Był on bardzo mały i miał parę śmiesznych łatek na nosie, łapach i na ogonie. Został on przez kogoś odrzucony w dużym, pokrytym kocem kartonie. Chciałyśmy napisać ogłoszenie o odnalezieniu psa. Lecz po chwili zauważyłyśmy na jego szyi obrąże z jego imieniem i właściciele. Postanowiłyśmy, że pójdziemy do jego domu i oddamy im tego psa. Na drugi dzień zrobiłyśmy to co postanowiłyśmy, czyli poszłyśmy do jego właściciela. Bardzo się zawiodłyśmy, ponieważ pan Kajtka odrzucił go. Więc spytałyśmy czy my go możemy przygarnąć. Jego właściciel zgodził się abyśmy się nim opiekowały.
Kajtek przezwyczaił się do nas i wyrusł na wielkiego i ślicznego psa. To był mój najlepszy dzień w zyciu.
Pewnego dnia Ania wybrała się na spacer ponieważ , było bardzo ciepło. Po drodze do parku weszła jeszcze do sklepu żeby kupić wodę. Jak już wyszła ze sklepu poszła do parku. Podeszła wtedy do fontanny i pochlapała sobie twarz ponieważ , już nie mogła wytrzymać w tym cieple. Jak usiadła na ławce napiła się ale niechcący upuściła wodę i się wylała na chodniczek. Wtedy podbieg bezdomny piesek i zaaczął pić tą wodę. Ania podeszła do pieska i zabrała go se sobą poszła do sklepu i poprosila o małą miseczkę. Wróciła się więc do fontanny nalała wodę w miseczkę i dała pieskowi . Miała przy sobie małą kanapeczkę i dała pieskowi do zjedzenia. Zadzwoniła więc do swojej mamy i błagała ją żeby zatrzymać pieska w sowim domu . Mama po wiecznych błaganiach córki zgodziła się. Ania bardzo się ucieszyła że nadała mu imię Max. MAx też był bardzo szczęśliwy ponieważ , wiedział że Ania chce mu pomuc. Dziewczynka weszła do sklepu i z wielki uradowaniem kupiła mu smycz.Zabrała go do domu. Jej mama też bardzo polubiła pieska Piesek polubił je obydwie.I tak ciągły się dalsze dni.
Tu masz 17 zdań myślę że pomogłam!
JAgby co ja jestem maja123s tylko że mam bana ;/
Pewnego dnia wybrałam się z moją koleżanką Kamilą do lasu. Nie miałyśmy co robić, więc postanowiłyśmy, że pójdziemy na spacer. Gdy tak spacerwałyśmy po lesie usłyszałyśmy w oddali piszczące szczekanie.
Razem z Kamilą postanowiłyśmy, że to sprawdzimy. Pobiegłyśmy szybko na miejsce skąd usłyszałyśmy to szczekanie. Na początku bałyśmy się podejść. Oby dwie byłyśmy przerażone, więc spytałam Kamilę:
- I co robimy?
- Nie wiem. - odpowiedziała
- Jestem trochę przerażona. - powiedziałm
- Ja też! Ale chodźmy musimy to sprawdzić. - oznajmiła
Więc poszłyśmy z wielkim przerażeniem. Słyszałyśmy coraz to głośniej przeraźliwy pisk. Wreszcie ujrzałyśmy małego, brązowo-białego labradora. Był on bardzo mały i miał parę śmiesznych łatek na nosie, łapach i na ogonie. Został on przez kogoś odrzucony w dużym, pokrytym kocem kartonie. Chciałyśmy napisać ogłoszenie o odnalezieniu psa. Lecz po chwili zauważyłyśmy na jego szyi obrąże z jego imieniem i właściciele. Postanowiłyśmy, że pójdziemy do jego domu i oddamy im tego psa. Na drugi dzień zrobiłyśmy to co postanowiłyśmy, czyli poszłyśmy do jego właściciela. Bardzo się zawiodłyśmy, ponieważ pan Kajtka odrzucił go. Więc spytałyśmy czy my go możemy przygarnąć. Jego właściciel zgodził się abyśmy się nim opiekowały.
Kajtek przezwyczaił się do nas i wyrusł na wielkiego i ślicznego psa. To był mój najlepszy dzień w zyciu.
Liczę na NAJ :)