Siedziałem tamtego dnia długo w bibliotece. Zwykle po ciężkim dniu w pracy przychodzę tam, aby odreagować stres, zapomnieć o tym, że trzeba wysłać faksy, jechać na kolejne nudne zebranie albo naprawić w domu zlew. To moja odskocznia od codzienności. Zazwyczaj jest tam wielu ludzi. Studenci politechniki z podkrążonymi oczami, cudacznie ubrani filozofowie szukający w książkach odpowiedzi na pytanie o sens życia, rozchichotane nastolatki buszujące w ambitnych książkach o tym jak rozkochać chłopaka w dziesięć dni i wiele innych indywidualności. Jednak tego dnia było tam nikogo oprócz przystojnego mężczyzny w wieku ok. 45 lat. Nie przeglądał książek, tylko chodził nerwowo w kółko jakby na kogoś czekał. - Dziewczyna ? powiedziałem współczująco patrząc mu w oczy. Taki sam błędny, tęskniący wzrok miał mój kumpel którego porzuciła dziewczyna. Mężczyzna pokiwał twierdząco głową. Mając pewne doświadczenie w kwestii pocieszania porzuconych, wiedziałem co należy teraz zrobić. -Wal chłopie będzie ci lżej na sercu-powiedziałem klepiąc go współczująco w plecy. Chwilę się zastanowił, ale w końcu zaczął swoją opowieść, najbardziej niesamowitą opowieść jaką słyszałem w życiu?
Dzisiaj mija równo dwadzieścia lat odkąd spotkałem ją tutaj. Coś zaszeleściło, zabrzęczało, poczułem jakiś słodki zapach. I wtedy zza regału wyłoniła się dziewczyna. Hinduska. Miała około dwudziestu pięciu lat . Ubrana była w Sari, na rękach pobłyskiwały jej złote bransoletki. Miała długie kręcone włosy. Cudo po prostu. Takie dziewczyny widziałem tylko w filmach bollywoodzkich. Chciałem do niej zagadać, ale nic szczególnie błyskotliwego nie przychodziło mi na myśl. - Do you from India? ? spytałem głupawo i natychmiast oblałem się rumieńcem. - Bystry z ciebie chłopak- odpowiedziała czystą polszczyzną śmiejąc się perliście. Lecz szybko przestała się śmiać, posmutniała i wybiegła trzaskając drzwiami. Nie mogłem o niej zapomnieć, całą noc spędziłem myśląc o tej dziwnej osobie. Była naprawdę niesamowita. Taka niezdarna i głośna. Cały czas nadeptywała sobie na długie Sari i przewracała książki z regałów. Ale to było na swój sposób urocze. Nawet bardzo urocze. Na drugi dzień też poszedłem do biblioteki. Miałem nadzieję, że znowu ją spotkam i może nawet odważę się zaprosić ją na kawę. Kto wie? Czekałem długo. Coś trzasnęło, spadło kilka książek i ? pojawiła się dziewczyna. Tym razem nie Hinduska. To była opalona latynoska w ogniście czerwonej sukience. Jednak coś łączyło ją z moja Hinduską. Na ręce miała masę złotych bransoletek. Przetarłem nocy. - To ty ? ? zapytałem ją równie głupio jak poprzednim razem Hinduskę. - No entiendo- zadźwięczał mi w uszach jej głos. Nie znałem Hiszpańskiego. Próbowałem do niej jednak zagadać w kilku innych językach, ale nic nie zrozumiała. To nie była ta sama dziewczyna co wczoraj. Albo była, ale? Ale nic już z tego nie rozumiałem. - Cafe? ? zaproponowałem nieśmiało z nadzieją, że zrozumie to międzynarodowe zaproszenie. Uśmiechnęła się figlarnie co uznałem za odpowiedź twierdzącą. Kilkanaście minut później siedzieliśmy w kawiarni. Pomimo tego, że żadne z nas nic nie mówiło, cisza panująca między nami nie była kłopotliwa. Było to coś niesamowitego. Ale nagle ona poderwała się przestraszona patrząc na ulicę. Pocałowała mnie, powiedziała coś szybko w języku który na pewno nie był Hiszpańskim i pospiesznie wybiegła. Popędziłem za nią. Chciałem zdobyć jej numer telefonu, dowiedzieć się gdzie mieszka. Nic o niej nie wiedziałem, ale czułem, że jest mi bardzo bliska a jednocześnie taka daleka? Na chodniku przed kawiarnią nie było jednak nikogo. Stał tam tylko czarny kot. Przez chwilę wpatrywał się we mnie swoimi żółtymi ślepiami., po czym mrugnął porozumiewawczo i zniknął. Uszczypnąłem się. Przecież koty nie mrugają do ludzi. Ruszyłem szybko do domu, a owe mrugnięcie kota wytłumaczyłem sobie przewidzeniem. Zatrzymałem się jednak bo zauważyłem, że na chodniku cos błyszczy. Schyliłem się i ujrzałem.. złota bransoletkę. Taką samą jak miała Hinduska i Latynoska? Do bransoletki była przyczepiona gumą do żucia karteczka: spotkajmy się w bibliotece za dwadzieścia lat? Szukałem jej potem przez kilka miesięcy. Właściwie to nie wiedziałem kogo szukam. Hinduski? Latynoski? Pytałem o nią w bibliotece, ale nikt nie widział tam ani Hinduski ani Latynoski. Sprzedawca ze sklepu mieszczącego się dwie ulice dalej powiedział mi, że często przychodziła do niego robić zakupy młoda Irakijka obwieszona bransoletkami Mówiła czysta polszczyzną i była bardzo kontaktowa. Pokazałem mu znalezioną bransoletę. Potwierdził, że Irakijka miała takie same? Pytałem o nią we wszystkich możliwych sklepach bibliotekach w mieście. Jednak nikt nie słyszał i nie widział Irakijki, Hinduski ani Latynoski. Widziano za to obwieszoną takimi jak znaleziona przeze mnie złotymi bransoletkami romską dziewczyna, Czeczenkę, Pasztunkę? Każda z nich mówiła czysta polszczyzną i każda z nich mówiła też w swoim ojczystym języku? Po tym co usłyszałem, straciłem już całkiem nadzieję. Przestałem ją szukać, ale codziennie czekam tu na nią. Dzisiaj mija 20 lat odkąd widzieliśmy się po raz ostatni- dokończył swoją opowieść mężczyzna. Z wrażenia aż usiadłem. Byłem tak zafascynowany tym co przed chwilą powiedział, że nie wiedziałem co powiedzieć, ale z drugiej strony zastanawiałem się czy ten człowiek nie jest przypadkiem chory psychicznie? Nagle trzasnęły drzwi. Zaszeleściło, przed oczami przemknęło mi mnóstwo kolorów. Przed nami pojawiła się kobieta. Miała około 25 lat. Ręce miała obwieszone złotymi bransoletkami. - Wróciłam. Wszystko ci zaraz wytłumaczę- powiedziała przez łzy. I wyszli razem mój rozmówca i ona, zostawiając mnie w stanie kompletnego osłupienia. Chwile później usłyszałem pisk hamulców i trzask, ktoś krzyknął. Wybiegłem na ulicę. Stała tam grupa ludzi, ktoś dzwonił na pogotowie. Wtedy ich zobaczyłem. Leżeli na ziemi w kałuży krwi. Obok nich stał kierowca samochodu. Krzyczał cos i płakał. Zrozumiałem tyle, że wybiegli niespodziewanie na jezdnie a on nie zdążył zahamować? Gdy przyjechała karetka było już za późno. Nie żyli? Od tamtego dnia nie potrafię się pozbierać. Chodzę do psychoterapeuty ale to nic nie pomaga. Nie mogę zapomnieć o tym zdarzeniu, o tej historii.
0 votes Thanks 0
lola1616
Pewnego dnia spotkałem się z znajomymi w domu u Tomka [mojego przyjaciela]. Tam właśnie postanowiliśmy, że, jak co roku wyjedziemy na wakacje. Wyjazd planowaliśmy już od początku maja. Po długich konwersacjach, namowach i ustępstwach doszliśmy do wniosku ze pojedziemy w góry. Wybraliśmy sobie ciekawą miejscowość zarezerwowaliśmy pokoje i wyczekiwaliśmy z utęsknieniem ostatniego dnia szkoły. Kiedy nadeszła „godzina zero” byliśmy już spakowani czekając na rozdanie świadectw po czym tego samego dnia wieczorem mieliśmy wyruszyć, na jak się potem okazało najwspanialsze wakacje w moim życiu. Pociąg był przeludniony, ale od czego jest rezerwacja. Na szczęście ktoś z naszej paczki pomyślał i zarezerwował miejsca a nie po prostu kupił bilety i „poszedł na żywioł” Podróż była nawet spokojna, jeśli nie liczyć konduktora. Staraliśmy się nie zasypiać gdyż tak dużo się teraz mówi o kradzieżach w pociągach. Nad ranem dojechaliśmy do celu. Było wspaniale: piękna pogoda, wspaniałe powietrze [nie to, co nasze-miejskie]. Staliśmy na peronie i kiedy chciałem zapytać się kogoś o drogę wtedy zobaczyłem ją pierwszy raz. Była nieziemsko piękna, miała blond włosy długie nogi i spojrzała się na mnie, po czym szybko odeszła wraz z koleżankami. Byłem trochę oszołomiony, ale kolega wybił mnie z transu pytaniem czy śpię czy mam w końcu zamiar się kogoś zapytać jak dojść do naszego schroniska. Po rozpakowaniu bagaży oczywiście wyszliśmy się gdzieś przejść. Kupiliśmy sobie mapę okolicy i wyruszyliśmy przed siebie. Myślałem trochę o tamtej dziewczynie z peronu, gdy kumpel zaproponował wypad na „małe piwko” oczywiście się zgodziłem, bo już trochę zaschło mi w gardle. W najbliższym pubie spotkaliśmy te dziewczyny a z nimi była ona, ta piękna blondynka. Usiedliśmy za nimi przy krągłym stoliku. Specjalnie zająłem dogodną pozycje, aby móc je obserwować. Koledzy szybko spostrzegli, na co się patrzę i spytali, która to. Z początku nie zrozumiałem, ale później dotarło to do mnie, że pytają, która z tych dziewczyn mi się podoba. Nie powiedziałem im ze to ta wysoka blondynka [na szczęście nie było w tej grupie więcej jak jedna piękna blondynka]. Kazali mi do niej podejść, ale ja się trochę wstydziłem, bo była z koleżankami, ale na szczęście mi pomogli. Nagle kilku wstało i podeszli do nich z zapytaniem czy nie moglibyśmy się dosiąść. Chyba nie były z tego powodu zbytnio zadowolone, ale po kilku namowach się zgodziły. Siedzieliśmy rozmawiając aż do północy a ja głupi nie odezwałem się do niej ani słowem. Oczywiście chodzi mi o to ze nie odezwałem się do niej bezpośrednio. Dziewczyny powiedziały ze musza już iść wiec zaproponowaliśmy ze je odprowadzimy. Jak zwykle nie chciały ale argumenty iż noce są ciemne a nie wiadomo kto chodzi w nocy po ulicach. Po drodze zagadnąłem do niej jakąś sucha gadką, ale chyba zauważyła ze jestem trochę onieśmielony, bo sama wymyślała nowe tematy. Kilka minut potem doszliśmy do wniosku ze mieszkamy w schroniskach bardzo zbliżonych do siebie. W nocy śniła mi się ona, jak zwykle wspaniale się uśmiechała a jej twarz była gładka i piękna. Podczas pierwszej rozmowy zachowywałem się trochę dziwnie, ale obiecałem sobie ze przy następnej okazji dam z siebie wszystko. Następnego dnia już ich nie spotkaliśmy, ale wierzyłem w to ze jeszcze kiedyś pojawi się na horyzoncie niczym suchy ląd dla znużonych żeglugą majtków. Chodziliśmy we wszystkie strony, po wszystkich pubach i kawiarniach, ale nie mogliśmy ich znaleźć. Już myślałem ze sobie daruje, ale jakieś dziwne uczucia mną targały. Pomyślałem ze, jeśli jej jutro nie zobaczę to dam sobie spokój. Chodziliśmy sobie tak już dobrych kilka godzin, gdy dotarło do nas uczucie głodu. Wstąpiliśmy wiec do pobliskiego baru i zjedliśmy „ciężkostrawny obiad”. Następnie wróciliśmy do pokoi na poobiednią sjestę. Koło godziny 15.00 wyruszyliśmy na szlak górski, już dokładnie nie pamiętam jak te góry się nazywały ale nie było łatwo na nie wchodzić. Przeszliśmy te góry chyba we wszystkie strony i jeszcze nam było mało, ale zbliżał się wieczór i trzeba było wracać. Kolejnego dnia wypatrywałem jej jak szklanki wody na pustyni. I miałem to szczęście, ujrzałem ją w blasku słońca, była jak zwykle piękna. Szybko podeszliśmy do dziewczyn w razie gdyby zachciało im się przed nami uciekać. Tym razem byłem bardziej skłonny do jakiejkolwiek rozmowy. Odłączyliśmy się nieznacznie od reszty grupy i pozostając nieco na uboczu rozmawialiśmy ze sobą. W końcu zebrałem w sobie wszystkie siły i zaprosiłem ją do kawiarni jutrzejszego dnia. Z ulgą usłyszałem jak się zgadza. Byłem cały „w skowronkach”, nic nie mogło mi popsuć tej chwili. Rozmowa zaczęła się rozkręcać, zauważyłem ze mamy podobne zainteresowania. Nie mogłem się napatrzeć na te jej błękitne oczy. Potem śniły mi się po nocach i były to najpiękniejsze sny, jakie kiedykolwiek miałem. W momencie, gdy rozchodziliśmy się do swoich tymczasowych mieszkań nie mogłem się doczekać tej wspanialej chwili, która stanie się jutro. Nadszedł wreszcie ten upragniony dzien. Wylałem na siebie cos koło pół litra perfum i wyszedłem na spotkanie. Koledzy dopingowali mnie a ja miałem nadzieję ze wszystko będzie dobrze. Siedząc w kawiarni cały czas rozmawialiśmy i nie mogliśmy przestać. Wszystkie tematy łączyły się nam jak zaczarowane. Czas szybko płynął a ja czułem się coraz lepiej. Postanowiłem się z nią umówić na kolejny dzien. Ona bardzo chętnie się zgodziła a ja znowu czułem się lepszy. Po powrocie do schroniska koledzy wypytywali nie jak było, a ja odpowiadałem ze cudownie i opowiadałem im, jaka to jest cudowna kobieta. Kolejnego dnia wybraliśmy się na spacer po pobliskim parku. Chyba jej się podobało, bo na pożegnanie dała mi całusa. A ja mało nie wybuchłem ze szczęścia. Nasza znajomość się rozwijała, ale niestety czas naszego pobytu dobiegał już końca. Na szczęście wiedziałem gdzie mieszka, jaki ma numer telefonu a nawet znałem jej e-maila. Przed samym wyjazdem zbierałem w sobie odwagę, aby powiedzieć jej cos ważnego, bardzo chciałem żeby wiedziała, co do niej czuję. Kiedy doszedłem do wniosku iż nie wykrzeszę już ani troszkę energii postanowiłem się z nią spotkać. Chyba wiedziała, o co chodzi, bo przez cała drogę dziwnie się uśmiechała i wyglądała jak by na coś czekała. Nadszedł ten moment. Serce mi zadrżało i wydusiłem wreszcie z siebie te słowa: bardzo mi się podobasz i nie wiem nawet czy nie czuje do ciebie czegoś więcej, chciałbym bardzo dalej podtrzymywać naszą znajomość. Ona się uśmiechnęła odpowiedziała, iż ma podobne uczucia w stosunku do mnie a ja czując przypływ nowej energii pocałowałem ją. Odjeżdżając tym samym pociągiem cały czas siedzieliśmy koło siebie trzymając się za ręce i rozmawiając. Niestety nie trwało to długo gdyż w miłym towarzystwie czas płynie szybciej i nadszedł kres podróży, a dokładniej moja stacja. Dziewczyny jechały dalej, a mi serce pękało, bo nie wiedziałem, kiedy i czy w ogóle ją jeszcze spotkam. Jeszcze w czasie tych wakacji postanowiłem ją odwiedzić, wspaniale spędziłem z nią czas.
Siedziałem tamtego dnia długo w bibliotece. Zwykle po ciężkim dniu w pracy przychodzę tam, aby odreagować stres, zapomnieć o tym, że trzeba wysłać faksy, jechać na kolejne nudne zebranie albo naprawić w domu zlew. To moja odskocznia od codzienności.
Zazwyczaj jest tam wielu ludzi. Studenci politechniki z podkrążonymi oczami, cudacznie ubrani filozofowie szukający w książkach odpowiedzi na pytanie o sens życia, rozchichotane nastolatki buszujące w ambitnych książkach o tym jak rozkochać chłopaka w dziesięć dni i wiele innych indywidualności. Jednak tego dnia było tam nikogo oprócz przystojnego mężczyzny w wieku ok. 45 lat. Nie przeglądał książek, tylko chodził nerwowo w kółko jakby na kogoś czekał.
- Dziewczyna ? powiedziałem współczująco patrząc mu w oczy. Taki sam błędny, tęskniący wzrok miał mój kumpel którego porzuciła dziewczyna. Mężczyzna pokiwał twierdząco głową. Mając pewne doświadczenie w kwestii pocieszania porzuconych, wiedziałem co należy teraz zrobić.
-Wal chłopie będzie ci lżej na sercu-powiedziałem klepiąc go współczująco w plecy. Chwilę się zastanowił, ale w końcu zaczął swoją opowieść, najbardziej niesamowitą opowieść jaką słyszałem w życiu?
Dzisiaj mija równo dwadzieścia lat odkąd spotkałem ją tutaj. Coś zaszeleściło, zabrzęczało, poczułem jakiś słodki zapach. I wtedy zza regału wyłoniła się dziewczyna. Hinduska. Miała około dwudziestu pięciu lat . Ubrana była w Sari, na rękach pobłyskiwały jej złote bransoletki. Miała długie kręcone włosy. Cudo po prostu. Takie dziewczyny widziałem tylko w filmach bollywoodzkich. Chciałem do niej zagadać, ale nic szczególnie błyskotliwego nie przychodziło mi na myśl.
- Do you from India? ? spytałem głupawo i natychmiast oblałem się rumieńcem.
- Bystry z ciebie chłopak- odpowiedziała czystą polszczyzną śmiejąc się perliście. Lecz szybko przestała się śmiać, posmutniała i wybiegła trzaskając drzwiami.
Nie mogłem o niej zapomnieć, całą noc spędziłem myśląc o tej dziwnej osobie. Była naprawdę niesamowita. Taka niezdarna i głośna. Cały czas nadeptywała sobie na długie Sari i przewracała książki z regałów. Ale to było na swój sposób urocze. Nawet bardzo urocze.
Na drugi dzień też poszedłem do biblioteki. Miałem nadzieję, że znowu ją spotkam i może nawet odważę się zaprosić ją na kawę. Kto wie?
Czekałem długo. Coś trzasnęło, spadło kilka książek i ? pojawiła się dziewczyna. Tym razem nie Hinduska. To była opalona latynoska w ogniście czerwonej sukience. Jednak coś łączyło ją z moja Hinduską. Na ręce miała masę złotych bransoletek. Przetarłem nocy.
- To ty ? ? zapytałem ją równie głupio jak poprzednim razem Hinduskę.
- No entiendo- zadźwięczał mi w uszach jej głos. Nie znałem Hiszpańskiego. Próbowałem do niej jednak zagadać w kilku innych językach, ale nic nie zrozumiała. To nie była ta sama dziewczyna co wczoraj. Albo była, ale? Ale nic już z tego nie rozumiałem.
- Cafe? ? zaproponowałem nieśmiało z nadzieją, że zrozumie to międzynarodowe zaproszenie.
Uśmiechnęła się figlarnie co uznałem za odpowiedź twierdzącą.
Kilkanaście minut później siedzieliśmy w kawiarni. Pomimo tego, że żadne z nas nic nie mówiło, cisza panująca między nami nie była kłopotliwa. Było to coś niesamowitego. Ale nagle ona poderwała się przestraszona patrząc na ulicę. Pocałowała mnie, powiedziała coś szybko w języku który na pewno nie był Hiszpańskim i pospiesznie wybiegła. Popędziłem za nią. Chciałem zdobyć jej numer telefonu, dowiedzieć się gdzie mieszka. Nic o niej nie wiedziałem, ale czułem, że jest mi bardzo bliska a jednocześnie taka daleka?
Na chodniku przed kawiarnią nie było jednak nikogo. Stał tam tylko czarny kot. Przez chwilę wpatrywał się we mnie swoimi żółtymi ślepiami., po czym mrugnął porozumiewawczo i zniknął. Uszczypnąłem się. Przecież koty nie mrugają do ludzi. Ruszyłem szybko do domu, a owe mrugnięcie kota wytłumaczyłem sobie przewidzeniem. Zatrzymałem się jednak bo zauważyłem, że na chodniku cos błyszczy. Schyliłem się i ujrzałem.. złota bransoletkę. Taką samą jak miała Hinduska i Latynoska? Do bransoletki była przyczepiona gumą do żucia karteczka: spotkajmy się w bibliotece za dwadzieścia lat?
Szukałem jej potem przez kilka miesięcy. Właściwie to nie wiedziałem kogo szukam. Hinduski? Latynoski? Pytałem o nią w bibliotece, ale nikt nie widział tam ani Hinduski ani Latynoski. Sprzedawca ze sklepu mieszczącego się dwie ulice dalej powiedział mi, że często przychodziła do niego robić zakupy młoda Irakijka obwieszona bransoletkami Mówiła czysta polszczyzną i była bardzo kontaktowa. Pokazałem mu znalezioną bransoletę. Potwierdził, że Irakijka miała takie same?
Pytałem o nią we wszystkich możliwych sklepach bibliotekach w mieście. Jednak nikt nie słyszał i nie widział Irakijki, Hinduski ani Latynoski. Widziano za to obwieszoną takimi jak znaleziona przeze mnie złotymi bransoletkami romską dziewczyna, Czeczenkę, Pasztunkę? Każda z nich mówiła czysta polszczyzną i każda z nich mówiła też w swoim ojczystym języku?
Po tym co usłyszałem, straciłem już całkiem nadzieję. Przestałem ją szukać, ale codziennie czekam tu na nią. Dzisiaj mija 20 lat odkąd widzieliśmy się po raz ostatni- dokończył swoją opowieść mężczyzna. Z wrażenia aż usiadłem. Byłem tak zafascynowany tym co przed chwilą powiedział, że nie wiedziałem co powiedzieć, ale z drugiej strony zastanawiałem się czy ten człowiek nie jest przypadkiem chory psychicznie? Nagle trzasnęły drzwi. Zaszeleściło, przed oczami przemknęło mi mnóstwo kolorów. Przed nami pojawiła się kobieta. Miała około 25 lat. Ręce miała obwieszone złotymi bransoletkami.
- Wróciłam. Wszystko ci zaraz wytłumaczę- powiedziała przez łzy. I wyszli razem mój rozmówca i ona, zostawiając mnie w stanie kompletnego osłupienia.
Chwile później usłyszałem pisk hamulców i trzask, ktoś krzyknął. Wybiegłem na ulicę. Stała tam grupa ludzi, ktoś dzwonił na pogotowie. Wtedy ich zobaczyłem. Leżeli na ziemi w kałuży krwi. Obok nich stał kierowca samochodu. Krzyczał cos i płakał. Zrozumiałem tyle, że wybiegli niespodziewanie na jezdnie a on nie zdążył zahamować?
Gdy przyjechała karetka było już za późno. Nie żyli?
Od tamtego dnia nie potrafię się pozbierać. Chodzę do psychoterapeuty ale to nic nie pomaga. Nie mogę zapomnieć o tym zdarzeniu, o tej historii.
Po rozpakowaniu bagaży oczywiście wyszliśmy się gdzieś przejść. Kupiliśmy sobie mapę okolicy i wyruszyliśmy przed siebie. Myślałem trochę o tamtej dziewczynie z peronu, gdy kumpel zaproponował wypad na „małe piwko” oczywiście się zgodziłem, bo już trochę zaschło mi w gardle. W najbliższym pubie spotkaliśmy te dziewczyny a z nimi była ona, ta piękna blondynka. Usiedliśmy za nimi przy krągłym stoliku. Specjalnie zająłem dogodną pozycje, aby móc je obserwować. Koledzy szybko spostrzegli, na co się patrzę i spytali, która to. Z początku nie zrozumiałem, ale później dotarło to do mnie, że pytają, która z tych dziewczyn mi się podoba. Nie powiedziałem im ze to ta wysoka blondynka [na szczęście nie było w tej grupie więcej jak jedna piękna blondynka]. Kazali mi do niej podejść, ale ja się trochę wstydziłem, bo była z koleżankami, ale na szczęście mi pomogli. Nagle kilku wstało i podeszli do nich z zapytaniem czy nie moglibyśmy się dosiąść. Chyba nie były z tego powodu zbytnio zadowolone, ale po kilku namowach się zgodziły. Siedzieliśmy rozmawiając aż do północy a ja głupi nie odezwałem się do niej ani słowem. Oczywiście chodzi mi o to ze nie odezwałem się do niej bezpośrednio. Dziewczyny powiedziały ze musza już iść wiec zaproponowaliśmy ze je odprowadzimy. Jak zwykle nie chciały ale argumenty iż noce są ciemne a nie wiadomo kto chodzi w nocy po ulicach. Po drodze zagadnąłem do niej jakąś sucha gadką, ale chyba zauważyła ze jestem trochę onieśmielony, bo sama wymyślała nowe tematy. Kilka minut potem doszliśmy do wniosku ze mieszkamy w schroniskach bardzo zbliżonych do siebie. W nocy śniła mi się ona, jak zwykle wspaniale się uśmiechała a jej twarz była gładka i piękna. Podczas pierwszej rozmowy zachowywałem się trochę dziwnie, ale obiecałem sobie ze przy następnej okazji dam z siebie wszystko.
Następnego dnia już ich nie spotkaliśmy, ale wierzyłem w to ze jeszcze kiedyś pojawi się na horyzoncie niczym suchy ląd dla znużonych żeglugą majtków. Chodziliśmy we wszystkie strony, po wszystkich pubach i kawiarniach, ale nie mogliśmy ich znaleźć. Już myślałem ze sobie daruje, ale jakieś dziwne uczucia mną targały. Pomyślałem ze, jeśli jej jutro nie zobaczę to dam sobie spokój. Chodziliśmy sobie tak już dobrych kilka godzin, gdy dotarło do nas uczucie głodu. Wstąpiliśmy wiec do pobliskiego baru i zjedliśmy „ciężkostrawny obiad”. Następnie wróciliśmy do pokoi na poobiednią sjestę. Koło godziny 15.00 wyruszyliśmy na szlak górski, już dokładnie nie pamiętam jak te góry się nazywały ale nie było łatwo na nie wchodzić. Przeszliśmy te góry chyba we wszystkie strony i jeszcze nam było mało, ale zbliżał się wieczór i trzeba było wracać.
Kolejnego dnia wypatrywałem jej jak szklanki wody na pustyni. I miałem to szczęście, ujrzałem ją w blasku słońca, była jak zwykle piękna. Szybko podeszliśmy do dziewczyn w razie gdyby zachciało im się przed nami uciekać. Tym razem byłem bardziej skłonny do jakiejkolwiek rozmowy. Odłączyliśmy się nieznacznie od reszty grupy i pozostając nieco na uboczu rozmawialiśmy ze sobą. W końcu zebrałem w sobie wszystkie siły i zaprosiłem ją do kawiarni jutrzejszego dnia. Z ulgą usłyszałem jak się zgadza. Byłem cały „w skowronkach”, nic nie mogło mi popsuć tej chwili. Rozmowa zaczęła się rozkręcać, zauważyłem ze mamy podobne zainteresowania. Nie mogłem się napatrzeć na te jej błękitne oczy. Potem śniły mi się po nocach i były to najpiękniejsze sny, jakie kiedykolwiek miałem. W momencie, gdy rozchodziliśmy się do swoich tymczasowych mieszkań nie mogłem się doczekać tej wspanialej chwili, która stanie się jutro.
Nadszedł wreszcie ten upragniony dzien. Wylałem na siebie cos koło pół litra perfum i wyszedłem na spotkanie. Koledzy dopingowali mnie a ja miałem nadzieję ze wszystko będzie dobrze. Siedząc w kawiarni cały czas rozmawialiśmy i nie mogliśmy przestać. Wszystkie tematy łączyły się nam jak zaczarowane. Czas szybko płynął a ja czułem się coraz lepiej. Postanowiłem się z nią umówić na kolejny dzien. Ona bardzo chętnie się zgodziła a ja znowu czułem się lepszy. Po powrocie do schroniska koledzy wypytywali nie jak było, a ja odpowiadałem ze cudownie i opowiadałem im, jaka to jest cudowna kobieta.
Kolejnego dnia wybraliśmy się na spacer po pobliskim parku. Chyba jej się podobało, bo na pożegnanie dała mi całusa. A ja mało nie wybuchłem ze szczęścia. Nasza znajomość się rozwijała, ale niestety czas naszego pobytu dobiegał już końca. Na szczęście wiedziałem gdzie mieszka, jaki ma numer telefonu a nawet znałem jej e-maila. Przed samym wyjazdem zbierałem w sobie odwagę, aby powiedzieć jej cos ważnego, bardzo chciałem żeby wiedziała, co do niej czuję. Kiedy doszedłem do wniosku iż nie wykrzeszę już ani troszkę energii postanowiłem się z nią spotkać. Chyba wiedziała, o co chodzi, bo przez cała drogę dziwnie się uśmiechała i wyglądała jak by na coś czekała. Nadszedł ten moment. Serce mi zadrżało i wydusiłem wreszcie z siebie te słowa: bardzo mi się podobasz i nie wiem nawet czy nie czuje do ciebie czegoś więcej, chciałbym bardzo dalej podtrzymywać naszą znajomość. Ona się uśmiechnęła odpowiedziała, iż ma podobne uczucia w stosunku do mnie a ja czując przypływ nowej energii pocałowałem ją.
Odjeżdżając tym samym pociągiem cały czas siedzieliśmy koło siebie trzymając się za ręce i rozmawiając. Niestety nie trwało to długo gdyż w miłym towarzystwie czas płynie szybciej i nadszedł kres podróży, a dokładniej moja stacja. Dziewczyny jechały dalej, a mi serce pękało, bo nie wiedziałem, kiedy i czy w ogóle ją jeszcze spotkam. Jeszcze w czasie tych wakacji postanowiłem ją odwiedzić, wspaniale spędziłem z nią czas.