Tego lata wybrałam się z rodzicami na wakacje nad morzem.
Pojechaliśmy na tydzień.
Jechaliśmy jakimś starym autobusem, w którym nie działała ani klimatyzacja, która by się przydała bo było bardzo gorąco, nie było w nim toalety a siedzenia były ciasne a do tego się nie rozsuwały. Mieliśmy tylko dwa postoje, to było straszne, wręcz koszmarne. Postoje były tak krótkie że nie było kiedy zjeść bo czekało się w kolejce do toalety za którą trzeba było jeszcze zapłacić, a niestety w autobusie nie wolno było jeść. Dojechaliśmy tak około osiemnastej. Byliśmy szczęśliwi że wreście dotarliśmy na miejsce. Niestety uśmiech na twarzy szybko nam się stracił jak zobaczyliśmy swój pokój. Był obleśny. Ściany całe ubrudzone, nie było tapet, okna stare przez które było wszystko słyszeć, a łóżko skrzypiało. Mieliśmy też balkon ale niestety. Obręcz się tak ruszała że baliśmy się wejść na balkon. Zostawiliśmy tam walizki i poszliśmy na kolację do restauracji. Potem wróciliśmy do hotelu i rozpakowaliśmy nasze rzeczy. Było już za późno na miasto więc odłożyliśmy to na jutro i poszliśmy spać, ja oczywiście jeszcze nie tak od razu bo musiałam przeczytać kawałek mojej ulubionej książki pt. "Kłamczucha" a potem poszłam spać. Następnego dnia wybraliśmy się na miasto. Nic tam nie było poza ubraniami, figurkami i spożywniakiem. Postanowiliśmy isę wybrać po południu na plaże. Ubrałam strój założyłam klapki, wzięłam krem do opalania i ręcznik a potem poszliśmy. Bardzo mi się podobało. Piasek palił w nogi ale to nic. Za to morze było przepiękne. Najlepsze były fale, siadałam na nie a potem podskakiwałam jak nadeszły. Później się opalałam, następnie zbierałam muszelki. Kiedy zrobiło się późno wróciliśmy do pokoju, przebraliśmy się poszliśmy na kolację a potem do łóżek spać. I tak było dwa dni. Kiedy nadeszła Niedziela spakowaliśmy się i wróciliśmy o dwudziestej w nocy autobusem tym samym do domu.
Bardzo mi się podobało. Chciałabym jeszcze raz to przeżyć.
Tego lata wybrałam się z rodzicami na wakacje nad morzem.
Pojechaliśmy na tydzień.
Jechaliśmy jakimś starym autobusem, w którym nie działała ani klimatyzacja, która by się przydała bo było bardzo gorąco, nie było w nim toalety a siedzenia były ciasne a do tego się nie rozsuwały. Mieliśmy tylko dwa postoje, to było straszne, wręcz koszmarne. Postoje były tak krótkie że nie było kiedy zjeść bo czekało się w kolejce do toalety za którą trzeba było jeszcze zapłacić, a niestety w autobusie nie wolno było jeść. Dojechaliśmy tak około osiemnastej. Byliśmy szczęśliwi że wreście dotarliśmy na miejsce. Niestety uśmiech na twarzy szybko nam się stracił jak zobaczyliśmy swój pokój. Był obleśny. Ściany całe ubrudzone, nie było tapet, okna stare przez które było wszystko słyszeć, a łóżko skrzypiało. Mieliśmy też balkon ale niestety. Obręcz się tak ruszała że baliśmy się wejść na balkon. Zostawiliśmy tam walizki i poszliśmy na kolację do restauracji. Potem wróciliśmy do hotelu i rozpakowaliśmy nasze rzeczy. Było już za późno na miasto więc odłożyliśmy to na jutro i poszliśmy spać, ja oczywiście jeszcze nie tak od razu bo musiałam przeczytać kawałek mojej ulubionej książki pt. "Kłamczucha" a potem poszłam spać. Następnego dnia wybraliśmy się na miasto. Nic tam nie było poza ubraniami, figurkami i spożywniakiem. Postanowiliśmy isę wybrać po południu na plaże. Ubrałam strój założyłam klapki, wzięłam krem do opalania i ręcznik a potem poszliśmy. Bardzo mi się podobało. Piasek palił w nogi ale to nic. Za to morze było przepiękne. Najlepsze były fale, siadałam na nie a potem podskakiwałam jak nadeszły. Później się opalałam, następnie zbierałam muszelki. Kiedy zrobiło się późno wróciliśmy do pokoju, przebraliśmy się poszliśmy na kolację a potem do łóżek spać. I tak było dwa dni. Kiedy nadeszła Niedziela spakowaliśmy się i wróciliśmy o dwudziestej w nocy autobusem tym samym do domu.
Bardzo mi się podobało. Chciałabym jeszcze raz to przeżyć.