Dawno, dawno temu... Niedaleko kruszwickiego grodu, w którym władzę sprawował książę Popiel, żył ubogi oracz Piast. Z uprawy niewielkiego pola i wyrobu drewnianych kół do wozów, utrzymywał on swą żonę Rzepichę oraz gromadkę zdrowych i wesołych dzieci będących największą radością rodziców. Gdy najstarszy z piastowych synów ukończył siedem lat, zgodnie z prastarym słowiańskim zwyczajem postanowiono wyprawić mu postrzyżyny. Był to czas ważny nie tylko dla chłopca, ale i dla całej wspólnoty, gdyż przejęcie przez ojca głównej opieki nad synem wiązało się z początkiem przygotowania go do roli prawdziwego mężczyzny. Od tej chwili nie wypadało by taki szurek(1), któremu w trakcie owego obrzędu przycięto włosy i nadano nowe imię, chował się za matczyną spódnicą. Przeszedłszy spod opieki białek(2) pod pieczę ojca, winien odtąd pomagać mu w gospodarce, oswajać się z polowaniem a nawet zaznajamiać z bronią. Z tej to szczególnie uroczystej okazji zaprosił kołodziej na święto licznych swoich sąsiadów i krewnych. Nikomu nie żałowano chleba ni mięsa, piwa ni miodu, choć zazwyczaj w tym domu bieda była częstszym gościem niźli dostatek. Wszyscy ucztowali przy wystawionych na podwórze stołach i bawili wokół trzaskającego w niebo iskrami olbrzymiego ogniska. Śpiewy, krzyki i śmiech daleko się niosły po polach... Późny już wieczór był, gdy Rzepicha dostrzegła dwóch znużonych, nikomu nieznanych, wędrowców zmierzających traktem. Odziani byli w długie, luźne szaty, wsparci na rzeźbionych, drewnianych laskach, a ich buty pokrywał kurz. - Pokój temu domowi i wszystkim tu zebranym - pozdrowili domowników stanąwszy w bramie podwórza. - I wam dostojni wędrowcy niechaj bogowie sprzyjają - odparł Piast. - Co was sprowadza w te strony? - Daleką drogę mamy za sobą, a jeszcze dalszą przed sobą... Mieliśmy nadzieję zatrzymać się na noc w kruszwickim grodzie lecz ponoć niebawem postrzyżyny synów Popiela, to i próżno nam było tam szukać wolnego miejsca na spoczynek... - I mój syn kończy dziś siódmą wiosnę, a chata moja przed wami otwarta - szczerze przywitał Piast przybyłych. - Radzi będziemy, jeśli przy stole z nami siądziecie i weźmiecie udział w naszej uroczystości... A i chętnie posłuchamy opowieści, których zapewne wiele ze sobą niesiecie z różnych stron świata... - Abyś z naszego przybycia zyskał obfitość dóbr, a z potomstwa honor i sławę(3) - podziękowali wędrowcy, po czym obmywszy się z podróżnego kurzu wnet do jadła zasiedli.Kiedy ugasili pragnienie i zaspokoili pierwszy głód, nadszedł czas przeprowadzenia obrzędu postrzyżyn. Wszyscy obecni zgromadzili się przy ogniu a matka przed ojcowskie oblicze przywiodła ubranego w lnianą koszulę syna. Jasne, słomiane włosy opadały chłopcu na ramiona, a na jego twarzy malowało się skupienie. Szurek schylił głowę przed ojcem oddając się w ten sposób pod jego pieczę. Piast ujął w palce włosy syna, które zsunęły się zasłaniając czoło chłopca. - Niech imię twoje będzie Ziemowit... Niech sławę ci ono przyniesie i przychylność bogów... - z powagą ojciec odciął spory pukiel włosów i z należytym szacunkiem poświecił go płomieniom ogniska. Włosy zaskwierczały cicho i wzlatując wysoko chwilowo rozświetliły się jaśniejszym płomieniem. - Niech wasze dłonie to samo uczynią, a usta wypowiedzą imię, które od dziś mój syn nosić będzie... - zwrócił się Piast do pozostałych, przekazując nożyce wędrowcom. - Przez cztery żywioły jakimi są powietrze i ziemia, ogień i woda, przez ten kosmyk włosów składany płomieniom w ofierze, los twój powierzamy rodzimym bogom.(4) - z powagą równą ojcowskiej, przybysze kontynuowali ceremonię postrzyżyn. - Bądź wierny sobie i dumnie podążaj w swe przyszłe życie. Niech będzie ono prawe i podoba się Świętowitowi... Niech imię twoje będzie Ziemowit... Następnie obaj wykonali nad głową chłopca stary znak solarny, mający zapewnić chłopcu dobrobyt i przychylność losu. Kolejno teraz podchodzili do Ziemowita pozostali goście, z których każdy odcinał pasemko włosów i wypowiadając życzenia ciskał je w żar płomieni. Po dokonaniu postrzyżyn, którym długo jeszcze towarzyszyły obrzędowe pieśni, wędrowcy raz jeszcze podeszli do Piasta. - Piaście, syn twój posiądzie włości i sławę wielkim księciem będąc... Na wieki ród twój królewskim uczyni, ziemie te rozsławiając... - przyszłość chłopcu przepowiedzieli, jako że żadnych innych darów dla niego nie mieli. To uczyniwszy i nad chatą Piasta i Rzepichy ponownie ów tajemniczy znak solarny czyniąc, w dalszą drogę ruszyli. Pozostali zaś kończąc uroczystość, podążyli do leżącego nieopodal świętego gaju, by żertwami(5) duchy przodków uczcić.
Dawno, dawno temu... Niedaleko kruszwickiego grodu, w którym władzę sprawował książę Popiel, żył ubogi oracz Piast. Z uprawy niewielkiego pola i wyrobu drewnianych kół do wozów, utrzymywał on swą żonę Rzepichę oraz gromadkę zdrowych i wesołych dzieci będących największą radością rodziców. Gdy najstarszy z piastowych synów ukończył siedem lat, zgodnie z prastarym słowiańskim zwyczajem postanowiono wyprawić mu postrzyżyny. Był to czas ważny nie tylko dla chłopca, ale i dla całej wspólnoty, gdyż przejęcie przez ojca głównej opieki nad synem wiązało się z początkiem przygotowania go do roli prawdziwego mężczyzny. Od tej chwili nie wypadało by taki szurek(1), któremu w trakcie owego obrzędu przycięto włosy i nadano nowe imię, chował się za matczyną spódnicą. Przeszedłszy spod opieki białek(2) pod pieczę ojca, winien odtąd pomagać mu w gospodarce, oswajać się z polowaniem a nawet zaznajamiać z bronią. Z tej to szczególnie uroczystej okazji zaprosił kołodziej na święto licznych swoich sąsiadów i krewnych. Nikomu nie żałowano chleba ni mięsa, piwa ni miodu, choć zazwyczaj w tym domu bieda była częstszym gościem niźli dostatek. Wszyscy ucztowali przy wystawionych na podwórze stołach i bawili wokół trzaskającego w niebo iskrami olbrzymiego ogniska. Śpiewy, krzyki i śmiech daleko się niosły po polach... Późny już wieczór był, gdy Rzepicha dostrzegła dwóch znużonych, nikomu nieznanych, wędrowców zmierzających traktem. Odziani byli w długie, luźne szaty, wsparci na rzeźbionych, drewnianych laskach, a ich buty pokrywał kurz. - Pokój temu domowi i wszystkim tu zebranym - pozdrowili domowników stanąwszy w bramie podwórza. - I wam dostojni wędrowcy niechaj bogowie sprzyjają - odparł Piast. - Co was sprowadza w te strony? - Daleką drogę mamy za sobą, a jeszcze dalszą przed sobą... Mieliśmy nadzieję zatrzymać się na noc w kruszwickim grodzie lecz ponoć niebawem postrzyżyny synów Popiela, to i próżno nam było tam szukać wolnego miejsca na spoczynek... - I mój syn kończy dziś siódmą wiosnę, a chata moja przed wami otwarta - szczerze przywitał Piast przybyłych. - Radzi będziemy, jeśli przy stole z nami siądziecie i weźmiecie udział w naszej uroczystości... A i chętnie posłuchamy opowieści, których zapewne wiele ze sobą niesiecie z różnych stron świata... - Abyś z naszego przybycia zyskał obfitość dóbr, a z potomstwa honor i sławę(3) - podziękowali wędrowcy, po czym obmywszy się z podróżnego kurzu wnet do jadła zasiedli.Kiedy ugasili pragnienie i zaspokoili pierwszy głód, nadszedł czas przeprowadzenia obrzędu postrzyżyn. Wszyscy obecni zgromadzili się przy ogniu a matka przed ojcowskie oblicze przywiodła ubranego w lnianą koszulę syna. Jasne, słomiane włosy opadały chłopcu na ramiona, a na jego twarzy malowało się skupienie. Szurek schylił głowę przed ojcem oddając się w ten sposób pod jego pieczę. Piast ujął w palce włosy syna, które zsunęły się zasłaniając czoło chłopca. - Niech imię twoje będzie Ziemowit... Niech sławę ci ono przyniesie i przychylność bogów... - z powagą ojciec odciął spory pukiel włosów i z należytym szacunkiem poświecił go płomieniom ogniska. Włosy zaskwierczały cicho i wzlatując wysoko chwilowo rozświetliły się jaśniejszym płomieniem. - Niech wasze dłonie to samo uczynią, a usta wypowiedzą imię, które od dziś mój syn nosić będzie... - zwrócił się Piast do pozostałych, przekazując nożyce wędrowcom. - Przez cztery żywioły jakimi są powietrze i ziemia, ogień i woda, przez ten kosmyk włosów składany płomieniom w ofierze, los twój powierzamy rodzimym bogom.(4) - z powagą równą ojcowskiej, przybysze kontynuowali ceremonię postrzyżyn. - Bądź wierny sobie i dumnie podążaj w swe przyszłe życie. Niech będzie ono prawe i podoba się Świętowitowi... Niech imię twoje będzie Ziemowit... Następnie obaj wykonali nad głową chłopca stary znak solarny, mający zapewnić chłopcu dobrobyt i przychylność losu. Kolejno teraz podchodzili do Ziemowita pozostali goście, z których każdy odcinał pasemko włosów i wypowiadając życzenia ciskał je w żar płomieni. Po dokonaniu postrzyżyn, którym długo jeszcze towarzyszyły obrzędowe pieśni, wędrowcy raz jeszcze podeszli do Piasta. - Piaście, syn twój posiądzie włości i sławę wielkim księciem będąc... Na wieki ród twój królewskim uczyni, ziemie te rozsławiając... - przyszłość chłopcu przepowiedzieli, jako że żadnych innych darów dla niego nie mieli. To uczyniwszy i nad chatą Piasta i Rzepichy ponownie ów tajemniczy znak solarny czyniąc, w dalszą drogę ruszyli. Pozostali zaś kończąc uroczystość, podążyli do leżącego nieopodal świętego gaju, by żertwami(5) duchy przodków uczcić.
Czytaj wiecej: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/legenda_o_piascie_kolodzieju_i_postrzyzynach_jego_syna_ziemowita_118779-2--1-d.html