Napisz krótki (co najmniej na strone) felieton na temat szkoły ... moze byc rowniez na jakis inny... tylko nie z neta...błagam daje wszystkie swoje punkty i naj... prosze o szybka odpowiedz naprawde to bardzo wazne....Mysle ze warto za te punkty ktore proponuje....
aniastanko
,, Szkolna Siekiera" wchodząc do naszej szkolnej toalety za potrzebą, najlepiej byłoby, gdybyśmy posiadali swoja własną mała butle tlenową. no cóż takie są realia. Idąc do toalety trzeba stać w ,,KORKU", a przerwy są krótkie , a przecież każdy chce zapalić petka, lecz wąskich kabin jest tylko 6.Drobnym szczegółem w tym jest to, że w takiej jednej małej kabinie mieści się od 5 -6 gimnazjalistek. Jak one to robią??? na to pytanie zapewne sam Chuck NOris by nie odpowiedział. Jak z tym walczyć? jak uświadomić młodym ludziom ze trują organizm? Pewnie nieraz takie pytania padały na zebraniu Rady Pedagogicznej. Ale co z tego? JA sama ostatnio stwierdziłam, że nie potrzebnie moja mama używa przy praniu płyn do płukania , przecież najlepszy Lenor nie zwalczy smrodu tytoniowego, a najładniej pachnący szampon do włosów nie wygra z tym śmierdzielem. Więc co teraz? Czy trzeba się pogodzić z tym ze przychodzi się do szkoły świeżym i pachnącym do szkoły a wychodzi śmierdzielem? Mam nadzieje , że to niedługo się zmieni . Pewnie nie przez interwencje Rady Pedagogicznej , lecz przez zbliżające się ocieplenie,
0 votes Thanks 0
kaioina
Szkoła a edukacja czyli jak zdobyć pięc ocierając się o śmierć Wydawałoby się, że każdego dnia idąc do szkoły wracamy mądzrzejsi. A czy tak jest? Wstajemy o 7 rano, następnie staramy się dopasować taki strój aby reprezentować nim osobę inteligęntą potem spieszymy się by tylko nie przyjść do szkoły po alarmie który zrywa wszystkich uczniów do klas. Zasiadamy na krzesłach czując jakiś niewidzialny łańcuch przykuwający nasze nogi do krzeseł. Później zaczyna się lekcja staramy się coś zapamiętać, a właśnie kiedy się tak staramy, skupiamy się na tym by jak najbarziej sie starać a nie zapaiętać. Po kilku godzinach rozlega się dzwonek. Tak, to koniec. Po powrocie do domu przypominamy sobie że jutro jest odpytywanie z Polskiego! Zasiadamy do biurka z postanowieniem nauczę się na 5! I tak tracimy żmudne godziny na studiowaniu podręcznika do j.polskiego. Kiedy oczy zaczynają łzawić a mózg wyprawiać figle namawiając nas do obejrzenia telewizji, ulegamy mu, bowiem wiemy iż "nic nie umiemy" ale w środku mamy nadzieję na tę piatkę. W nocy nie możemy zasnąć. Mamy przywidzenia, że nasza polonistka stoi nad nami i zadaje tak trudne pytania o których nam się nie śniło. Pot oblewa nasze ciało. I w takich mękach trwamy do godziny 7 kiedy to budzik oznajmia, że czas wstać. Odbywa się wtedy codzienny rytuał porannych czynności. W drodze do szkoły mamy najróżniejsze myśli począwszy od "zabiję się" aż do "nie ide do szkoły, ide na wagary", ale jednak trafiamy do tej szkoły. Zasiadamy na krześle dostając rozstroju nerwowego "czy to ja pójde do odpowiedzi". Nadeszła ta chwila, za chilę okaże się kto jest tym pechowce. To jednak nie ja, ulga. Zaczyna robić się niebezpiecznie, owy delikwent nic nie umie. Znowu następuję najcichszy momęt na lekcj. Nerwy pochłaniają wszystko co tylko możliwe do pochłonięcia w mym ciele. To ja... Jest jeszcze jakaś nadzieja, to sen, może będzie pożar, nic... Znów słyszę swe nazwisko, idę jak na rzeź, noga za nogą... Jestem przy tablicy. Pierwsze pytanie, obrazy wirują mi przed oczami, czuję że zaraz zwymiotuję jednak coś z siebie wyduszam. Udało się, dobrze. I tym sposobem dostaję 5. Wracając do łąwki czuję, że mogłam umrzeć, stres mógł mnie zabić, jednak nie poddałam się mimo przeciwności. Udało się. Teraz czeka mnie długa kuracja... O nie! Jutro klasówka z matematyki!
wchodząc do naszej szkolnej toalety za potrzebą, najlepiej byłoby, gdybyśmy posiadali swoja własną mała butle tlenową. no cóż takie są realia. Idąc do toalety trzeba stać w ,,KORKU", a przerwy są krótkie , a przecież każdy chce zapalić petka, lecz wąskich kabin jest tylko 6.Drobnym szczegółem w tym jest to, że w takiej jednej małej kabinie mieści się od 5 -6 gimnazjalistek.
Jak one to robią???
na to pytanie zapewne sam Chuck NOris by nie odpowiedział.
Jak z tym walczyć?
jak uświadomić młodym ludziom ze trują organizm?
Pewnie nieraz takie pytania padały na zebraniu Rady Pedagogicznej.
Ale co z tego?
JA sama ostatnio stwierdziłam, że nie potrzebnie moja mama używa przy praniu płyn do płukania , przecież najlepszy Lenor nie zwalczy smrodu tytoniowego, a najładniej pachnący szampon do włosów nie wygra z tym śmierdzielem.
Więc co teraz?
Czy trzeba się pogodzić z tym ze przychodzi się do szkoły świeżym i pachnącym do szkoły a wychodzi śmierdzielem?
Mam nadzieje , że to niedługo się zmieni .
Pewnie nie przez interwencje Rady Pedagogicznej , lecz przez zbliżające się ocieplenie,
Wydawałoby się, że każdego dnia idąc do szkoły wracamy mądzrzejsi. A czy tak jest?
Wstajemy o 7 rano, następnie staramy się dopasować taki strój aby reprezentować nim osobę inteligęntą potem spieszymy się by tylko nie przyjść do szkoły po alarmie który zrywa wszystkich uczniów do klas. Zasiadamy na krzesłach czując jakiś niewidzialny łańcuch przykuwający nasze nogi do krzeseł. Później zaczyna się lekcja staramy się coś zapamiętać, a właśnie kiedy się tak staramy, skupiamy się na tym by jak najbarziej sie starać a nie zapaiętać. Po kilku godzinach rozlega się dzwonek. Tak, to koniec.
Po powrocie do domu przypominamy sobie że jutro jest odpytywanie z Polskiego! Zasiadamy do biurka z postanowieniem nauczę się na 5! I tak tracimy żmudne godziny na studiowaniu podręcznika do j.polskiego. Kiedy oczy zaczynają łzawić a mózg wyprawiać figle namawiając nas do obejrzenia telewizji, ulegamy mu, bowiem wiemy iż "nic nie umiemy" ale w środku mamy nadzieję na tę piatkę.
W nocy nie możemy zasnąć. Mamy przywidzenia, że nasza polonistka stoi nad nami i zadaje tak trudne pytania o których nam się nie śniło. Pot oblewa nasze ciało. I w takich mękach trwamy do godziny 7 kiedy to budzik oznajmia, że czas wstać.
Odbywa się wtedy codzienny rytuał porannych czynności. W drodze do szkoły mamy najróżniejsze myśli począwszy od "zabiję się" aż do "nie ide do szkoły, ide na wagary", ale jednak trafiamy do tej szkoły. Zasiadamy na krześle dostając rozstroju nerwowego "czy to ja pójde do odpowiedzi". Nadeszła ta chwila, za chilę okaże się kto jest tym pechowce. To jednak nie ja, ulga. Zaczyna robić się niebezpiecznie, owy delikwent nic nie umie. Znowu następuję najcichszy momęt na lekcj. Nerwy pochłaniają wszystko co tylko możliwe do pochłonięcia w mym ciele. To ja... Jest jeszcze jakaś nadzieja, to sen, może będzie pożar, nic... Znów słyszę swe nazwisko, idę jak na rzeź, noga za nogą... Jestem przy tablicy. Pierwsze pytanie, obrazy wirują mi przed oczami, czuję że zaraz zwymiotuję jednak coś z siebie wyduszam. Udało się, dobrze. I tym sposobem dostaję 5. Wracając do łąwki czuję, że mogłam umrzeć, stres mógł mnie zabić, jednak nie poddałam się mimo przeciwności. Udało się. Teraz czeka mnie długa kuracja... O nie! Jutro klasówka z matematyki!