Pewnego słonecznego ranka szła biedna dziewczynka przez las z koszykiem pełnym owoców, chleba i wody na piknik. Po kilku minutach na ziemi napotkała starca, który był bardzo głodny i zapytał się jej:
-Dziecinko, daj dziadowi trochę chebka, odwdzięcze ci się za to.
Na to dziewczynka-Jak może mi się pan odwdzięczyć, skoro jest pan biedny?
Dziewczunka dała mu mały bochenek chleba i poszła.
Około dwa kilometry dalej, na polanie rozłożyła kocyk i wyciągnęła rzeczy z koszyczka. Kiedy już się najadła przykryła się nim i zasnęła. Gdy się obudziła było ciemno jak w jaskini. Z przerażenia krzyczała w niebogłosy:
-Hop, hop! Jest tu kto?!-Po kilku minutach wołania rozpłakała się. Zaczęła szukać drogi powrotnej, ale wszystko pokrywała czarna ciemność. Nagle któś złapał ją za rękę i powiedział ochrypnięty głosem-Ja cię poprowadzę.
Dziewczynka z drżącym głosem odpowiedziała-Dobrze,dziękuję-choć nie widziała postaci, która ją prowadzi.
Po kilku minutach dotarli na miejsce. Człowiek powiedział:-Tu musimy się pożegnać!-i odszedł,a dziewczynka spokojnie wróciła do domu.
Dawno,dawno temu stał zamek. Na wzgórzu nieopodal zamieszkał smok.
Król chciał się z nim zaprzyjaznic, więc poprosił alchemików o miksturę mowy, która sprawia, że zwierzęta mogą mówić. Król rzucił smokowi miksturę.
-Zjem cię!-rzekł smok
- Zaprzyjaznijmy się!
- Dobrze. Chcę: kopalnię, 100 owiec i 10 ludzi na obiad.
- Dobrze - powiedział król z wzgardą
- Dawaj je!
- Jutro!
- Mają być!
Król zapomniał o '' pakcie '' i nie zapłacił. Smok przyleciał i powiedział:
- Zabije cię! Zniszcze zamek!
- Zdychaj!
Król wbił smoku miecz w serce i wrzucił go do jaskini razem z głazami. Smoka nie było, więc wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
KONIEC
Pewnego słonecznego ranka szła biedna dziewczynka przez las z koszykiem pełnym owoców, chleba i wody na piknik. Po kilku minutach na ziemi napotkała starca, który był bardzo głodny i zapytał się jej:
-Dziecinko, daj dziadowi trochę chebka, odwdzięcze ci się za to.
Na to dziewczynka-Jak może mi się pan odwdzięczyć, skoro jest pan biedny?
-Słuchaj głosu serca-powiedział ochrypiałym głosem.
Dziewczunka dała mu mały bochenek chleba i poszła.
Około dwa kilometry dalej, na polanie rozłożyła kocyk i wyciągnęła rzeczy z koszyczka. Kiedy już się najadła przykryła się nim i zasnęła. Gdy się obudziła było ciemno jak w jaskini. Z przerażenia krzyczała w niebogłosy:
-Hop, hop! Jest tu kto?!-Po kilku minutach wołania rozpłakała się. Zaczęła szukać drogi powrotnej, ale wszystko pokrywała czarna ciemność. Nagle któś złapał ją za rękę i powiedział ochrypnięty głosem-Ja cię poprowadzę.
Dziewczynka z drżącym głosem odpowiedziała-Dobrze,dziękuję-choć nie widziała postaci, która ją prowadzi.
Po kilku minutach dotarli na miejsce. Człowiek powiedział:-Tu musimy się pożegnać!-i odszedł,a dziewczynka spokojnie wróciła do domu.
PROSZĘ O NAJ!!!