Napisz kartkę z pamiętnika, w której przedstawisz swoje myśli, emocje i przeżycia.
Najlepiej, żeby była opisana wycieczka ;)
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Było to między drugą a trzecią po południu. Zapowiadała się zwykła, nudna lekcja języka polskiego. Pan Sztetter jak zwykle wszedł do klasy z miną niechęci i powinności którą musiał czynić by zarobić na kawałek chleba. Usiadł na krześle za swoim biurkiem i zaczął wymieniać nazwiska uczniów do odpowiedzi. Nagle w klasie rozległo się szemranie kilku osób, powiadomili oni nauczyciela że mamy w klasie nowego ucznia. Przedstawił się wszystkim jako Zygier, i chociaż jego nazwisko miało długą historię przytoczył ją nam sprawnie i ze szczegółami. Wydawał się on miłym chłopcem, chociaż jego twarz miała dziwny, i stały wyraz lekkiej drwiny. Rysy twarzy miał wyraziste, a kolor oczu jak gdyby nieokreślony, chociaż można by też powiedzieć - jak woda. Wpatrywał się on wszystkiemu ze szczególną uwagą, myślę że to dlatego że wszystko wokół było dla niego nowe.
Nauczyciel języka polskiego postanowił sprawdzić jego umiejętności. Nakazał mu czytać rosyjski wiersz Czajkowskiego pt. ?Ptaki?. Zrobił to bez żadnego problemu, widać było że w Warszawskiej szkole nie próżnował i dobrze przyswoił sobie tamtejszą naukę. Podczas gdy chłopiec odpowiadał, reszta klasy zajmowała się rozmaitymi rzeczami. W zależności od zmęczenia jedni układali się na ławkach do małej drzemki, a inni zaś oglądali dobrze znane zakamarki klasy. Ja próbowałem uważać na to co mówi kolega, jednak wszystkie te mianowniki, zaimki, dopełniacze i itd. Brzmiały na swój sposób śmiesznie. Spoglądając to na kolegów, to na uważną i skupioną twarz pana Stettera nie umiałem powstrzymać się od cichego śmiechu. Wtem z pośród rosyjskich zwrotów i rozmów usłyszałem polskie słowa. Coś we mnie drgnęło, i nie wiedząc czemu co raz bardziej zaczęło mnie interesować wystąpienie Zygiera. Mówił on bowiem o polskich powstańcach z 1830 roku.
Następnie pan Sztetter zapytał Bernarda o jakiś wiersz, który mógł by zarecytować z pamięci. Chłopak bez problemu jednak lekko zmieszany i pewny tego co robi zaczął wygłaszać ?Redutę Ordona?. Mówił on tak wspaniale o walczących Warszawiakach, o tym jak poświęcali się dla ojczyzny i pokonywali trudy z walką związane. Nauczyciel powstał nagle z krzesła i kazał przestać, jednak ten dalej mówił, coraz głośniej, co raz wyraźniej i pewniej. Sztetter zamilkł.. usiadł na swoim miejscu i czuł winę, że pozwala na wygłaszanie polskich, patriotycznych wierszy na lekcji. Całkowicie poddał się recytacji Zygiera, nie mogąc wymówić żadnego słowa.
Wcale nie dziwię się reakcji nauczyciela, bowiem ja ? a raczej moje serce zareagowało podobnie. Wsłuchiwałem się w każde słowo wypadające z ust ucznia. Kiedyś, w czasie wakacji o tym samym mówił mi myśliwy Noga, jednak recytacja Bernarda przywróciła mi utraconą wiarę w ojczyznę. Na nowo poczułem w sobie miłość do Polski, która była stłumiona przez rusyfikację wielu powołanych do tego polaków. Byłem ogromnie wzruszony, i to właśnie wtedy uświadomiłem sobie że moją jedyną i niepowtarzalną ojczyzną jest Polska. Stetter chyba zrozumiał to samo, ponieważ widziałem jak z jego przymkniętych oczu płynie łza. .
Ta lekcja dała mi dużo do myślenia. Dzięki niej myślę że stałem się lepszy, a moje oczy otworzyły się na biało-czerwone barwy. Wraz z kolegami zaczęliśmy czytać polskie chociaż zakazane utwory. Musimy jednak uważać by na ?Górkę u Gontali? nie przybył któryś z nauczycieli.. mogli by nam tego zabronić. Jednak teraz, nie jest to dla mnie zbyt ważne. Czuję się dumny z bycia polakiem i chcę poznać mój kraj do końca.
Gdy byłam na wycieczne w górach świetnie się bawiłam. Poznawałam nowe miejsca. Pierwszego dnia wycieczki zwiedzałam miasto . Było naprawde fajnie.Potem poszłam na małe zakupy inaczej mówiac pamiątki.Pod koniec dnia oglądałam gwiazdy na niebie. Nawet wydawało mi sie że tu gwiazdy są ładniejsze i lepiej je widać niz w miescie. Drugiego dnia powędrowałam w góry ale dosłownie poszłam w góry. Najpierw jechałam wyciągiem świetna zabawa. Potem z wyciągu poszła długa ścieżą i to pod góre. Szłam tak i szłam w końcu zaczeły jużmnie boleć nogi . Czułam sie bardzo zmęczona postanowiłam zrobić któtką przerwe. Po przerwie ruszyłam dalej. W końcu dotarłam na sam szczyt góry. Widok był nie samowity. Oczywiście potem musiałam zejść z góry ale to poszło o wiele szybciej niż wchodzenie po góre. Pod koniec dnia poszłam bardzo szybko spać , bo byłam bardzo zmęćzona tą wyprawą.
Myślę że pomogła.