Napisz dynamiczne (z akcją) opowiadanie pt. "Jeden dzień z kangurem" lub "Kangur i ..." (dokończ). DAJĘ NAJI PROSZĘ ABY BYŁO DŁUGIE NA JEDNĄ KARTKĘ A4 (ZWYKŁA). PROSZĘ JAK NAJSZYBCIEJ.
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Pewnego pięknego dnia, w samo południe, w parku narodowym Uluru w Australii przyszedł na świat niezwykły kangur. On sam o tym, że jest niezwykły, a nawet o tym, że przyszedł na świat, długo nie wiedział, obojętne mu też było, czy dzień jest piękny, czy, nie, bo siedział sobie w ciepłej, bezpiecznej torbie matczynej i przez myśl mu nie przeszło, żeby wytknąć z niej choćby czubek czarnego noska. Ale mama od początku czuła, że tym razem z jej torby wyjdzie ktoś wyjątkowy i była, można powiedzieć, trochę zdziwiona, gdy okazało się, że jej synek ma dwoje uszu, oczu, po parze górnych i dolnych kończyn, jeden ogon oraz pozostałe części ciała w liczbie odpowiadającej kangurzym standardom. Ale przecież wygląd jeszcze o niczym nie świadczy.
Kangury w parku narodowym żyły sobie beztrosko. Jak szybko przekonał się Klok, który jeszcze nie nosił tego imienia, tylko zupełnie inne, kangurze, życie polegało na jedzeniu, spaniu i w przypadku starszych kangurów, rozmnażaniu się, ale jego póki co ten aspekt zupełnie nie interesował, za to od pierwszego spotkania zainteresowało go dziwne zwierzę, które pojawiało się czasem w buszu, robiło dużo hałasu i zamieszania i pozostawiało po sobie straszny bałagan. Tym zwierzęciem był strażnik John Johns, ale kangur oczywiście nie wiedział, że zwierzę tak się nazywa.
Któregoś dnia postanowił je śledzić. Zwierzę nie poruszało się tak szybko, jak kangur, więc nie było to śledzenie trudne, za to trochę męczące. Z czasem, w ramach poszerzania horyzontów, zaczął towarzyszyć innym podobnym zwierzętom, poznając pomału zupełnie obce mu do tej pory rejony parku. Aż kiedyś dotarł do jego granic.
Do tej pory kangur nie miał pojęcia, że park ma jakieś granice, wydawało mu się, że w ogóle się nie kończy, ale nie zmartwiło go specjalnie, że był w błędzie. Przeskoczył ogrodzenie nawet nie zastanawiając się, co robi i znalazł się w zupełnie innym świecie. Co prawda na pierwszy rzut oka niewiele różnił on się od świata, który znał, ale to były tylko pozory. Natychmiast zobaczył całe stado dziwnych zwierząt. W tej chwili poczuł, że nie wróci już do swojego buszu. Niewiele myśląc wskoczył (w ostatniej chwili) do autokaru, którym przyjechali japońscy turyści i jechał, jechał i jechał, aż zasnął.
Obudził się w mieście. Jakie to było miasto, nie wiedział, a kiedy się dowiedział, szybko zapomniał, bo wtedy nie wydawało mu się to istotne. Potem zwracał już na takie fakty większą uwagę.