Jak wczoraj pisałam, dzisiejszy dzień zapowiadał się być nudny, bez większych uciech naszej bądź co bądź szarej rzeczywistości. Rano jak zwykle ściągnął mnie dźwięk mojego budzika, poszłam zjeść śniadanie, umyłam się, chciałam ubrać, ale nie wiedziałam w co. Wzięłam szybko pierwszy lepszy czarny podkoszulek i przeciągnęłam go przez głowę. O dziś padło na koszulkę SOAD'u, pomyślałam i kroczyłam dumna w stronę szkoły z logo ulubionego zespołu przy piersi. Pierwsza lekcja- nuda, druga lekcja- nuda, trzeci i czwarta tak samo. Dopiero na piątej lekcji wpadła do naszej klasy roztrzepana wychowawczyni z uśmiechem na ustach i zakomunikowała całej klasie: ' to wasz nowy kolega z klasy, przyjechał z Warszawy, reszte sam wam opowie '. Nowy kolega ? Podniosłam głowę i rzeczywiście stał przy niej on. Niczym grecki bóg Adonis, idealne męskie rysy twarzy, postawny, przystojny i taki .. mroczny co mnie bardzo pociągało. Wyprostowałam się i ujrzałam jego strój, niby zwyczajny, ale do swych idealnych jeansów założył identyczną koszulkę, jaką miałam ja. ! Ze zdziwienia otworzyłam aż usta, ale szybko się opamiętałam, gdyż dostrzegłam, że się na mnie patrzy uśmiechając się do tego. Podszedł i z szelmowskiem uśmiechem na twarzy spytał: ' czy mogę się dosiąść ? ' Zdziwiona nic nie zdołałam powiedzieć, ale on już się rozgościł. Rozgościł się nie tylko na ławce, ale i w moim sercu. Z serca przeleciał do żołądka, w którym siedzi niczym motyle. I jest też go sporo w mojej głowie. Ale nie mów mu tego, pamiętniczku, niech żyje w błogiej nieświadomości do czasu, aż wszystko będzie jasne, proste. Bo czyż miłość nie jest najważniejsza ?
30.10.10 r.
Jak wczoraj pisałam, dzisiejszy dzień zapowiadał się być nudny, bez większych uciech naszej bądź co bądź szarej rzeczywistości. Rano jak zwykle ściągnął mnie dźwięk mojego budzika, poszłam zjeść śniadanie, umyłam się, chciałam ubrać, ale nie wiedziałam w co. Wzięłam szybko pierwszy lepszy czarny podkoszulek i przeciągnęłam go przez głowę. O dziś padło na koszulkę SOAD'u, pomyślałam i kroczyłam dumna w stronę szkoły z logo ulubionego zespołu przy piersi. Pierwsza lekcja- nuda, druga lekcja- nuda, trzeci i czwarta tak samo. Dopiero na piątej lekcji wpadła do naszej klasy roztrzepana wychowawczyni z uśmiechem na ustach i zakomunikowała całej klasie: ' to wasz nowy kolega z klasy, przyjechał z Warszawy, reszte sam wam opowie '. Nowy kolega ? Podniosłam głowę i rzeczywiście stał przy niej on. Niczym grecki bóg Adonis, idealne męskie rysy twarzy, postawny, przystojny i taki .. mroczny co mnie bardzo pociągało. Wyprostowałam się i ujrzałam jego strój, niby zwyczajny, ale do swych idealnych jeansów założył identyczną koszulkę, jaką miałam ja. ! Ze zdziwienia otworzyłam aż usta, ale szybko się opamiętałam, gdyż dostrzegłam, że się na mnie patrzy uśmiechając się do tego. Podszedł i z szelmowskiem uśmiechem na twarzy spytał: ' czy mogę się dosiąść ? ' Zdziwiona nic nie zdołałam powiedzieć, ale on już się rozgościł. Rozgościł się nie tylko na ławce, ale i w moim sercu. Z serca przeleciał do żołądka, w którym siedzi niczym motyle. I jest też go sporo w mojej głowie. Ale nie mów mu tego, pamiętniczku, niech żyje w błogiej nieświadomości do czasu, aż wszystko będzie jasne, proste. Bo czyż miłość nie jest najważniejsza ?