Na kominie płomyczek się żarzy, To popełznie odbłyskiem w głąb chaty, To ozłoci wytarte je szmaty, To wypocznie na jej bladej twarzy. Ona siedzi przy ogniu i marzy. Pewno widzi skarb jaki bogaty - Złoto, srebro, purpurę, granaty, Aż się spojrzeć od blasków nie waży. A, tak!... wczoraj jej skarbiec jedyny Wzięli z ręki i w obce go strony Tak pognali, jak nie boże syny. Dziś go widzi, a jaki rzęsisty: Ciemny mundur i kołnierz czerwony, Żółty guzik i "zebel" srebrzysty.