Jestem uczennicą na profilu matematyczno-fizycznym i w przyszłym tygodniu mamy dni otwarte w związku z czym musimy coś przygotować... Gdyby ktoś miał jakiś pomysł na ciekawe przedstawienie tego profilu to proszę o umieszczenie swojego pomysłu :-]
(Wdowa, Alina i Balladyna wchodzą do domu obładowane zakupami )
Wdowa: Skończona robota, Balladyno, idźże w kimono, A my z Aliną Ściągniemy dzwonek mono.
Alina: Ja i siostra ściągniemy Dzwonek nowy, A ty odpocznij popijając Soczek bananowy.
Wdowa: Dzięki, moje dobre córki. Idę odpocząć I wyciąć sobie skórki. (rozmarzona) Ach, gdyby tak kiedyś biznesmen jakiś młody, Docenił walory waszej urody, Za żonę wziął jedną z was I w podróż daleką zabrał nas…
Balladyna: O, słychać ryk silnika! Pewnie jakiś meno zza rogu pomyka! Zaraz może tędy przejdzie, Trzepnie swą grzywą, I pokaże twarz swą urodziwą!
Alina: Ciemno już, słońce zachodzi, A kolo ze swej fury wychodzi.
Balladyna: Zapalcie światła, włączcie lampy! Gdzie się podziały moje super trampy?
Balladyna: Czego od nas chcesz tu stara? W kuchni nam się budyń jara!
Kirkor: Och, cóż to za dzieweczki?
Wdowa: To moje córeczki. Poznaj Alinę – naiwną odrobinę, Lecz cudna to dziewczyna, Jak i jej siostra Balladyna. Mają talent kucharski – olbrzymi! Choć teraz akurat budyń coś się dymi…
Balladyna: No nie wyszło nam ździebeczko: Spaliłyśmy garnek razem z pokryweczką.
Skierka: (niezauważony przez nikogo) Moja królowa Goplana, Kazała dzisiaj z samego rana, Aby ten Kirkor - gwiazda popu, Wbrew prawom wszelkiego roztropku, Zakochał się w córkach obu tej wdowy, A jego życie miało przebieg kolorowy. (schodzi na bok nuci piosenkę)
Wdowa: Może gość nasz się ździebko przekima, A my pójdziemy po dzbanuszek wina!?
Kirkor: (zdziwiony, jako jedyny słyszy muzykę Skierki) Co to za głosy słyszę od chwili? Czy to wy śpiewacie, moi mili?
Alina: Panie kochany, nic nie słychać tutaj. To raczej w kuchni budyń nasz bucha. (siostry idą do kuchni i Macarena =])
Kirkor: Ach, jakże mi nudne wspomnienie willi z basenem, Gdy tu dziewki nad budyniem tańczą macarenę!
Skierka: (zadowolony) O, zadziałał mój czar mały: Obie laski się w nim zabujały.
Kirkor: Co to za woń waniliowa me nozdrza rozpiera? To zapewne wasz budyń Doktora Oetkera.
Balladyna: Lecz nasz budyń jeszcze nie gotowy… A nawet, gdy się ugotuje, To cię nim nie poczęstuję!
Sługa: Twój sługa uniżony, Kirkorze, Pyta, jeśli pytać może: Czemu Kirkor tutaj stoi? Gdy za rogiem jest „Statoil”? Do stacyjki dojedziemy I paliwa dolejemy.
Kirkor: Ja zostaję! Zaparkuj mój samochód, A ja ci zapewnię wieloletni dochód!
Wdowa: (szykuje miejsce do spania) Gościu kochany, to twoje łóżko, A prześcieradło masz pod poduszką.
Kirkor: (poprawiając poduszkę mówi sam do siebie) Dobrze wróżyła mi wróżka z tarota, Że znajdę dwie dziewki bez krztyny złota.
Skierka: Moje czary zakończyłem, Ich miłością połączyłem.
Kirkor: Dwie foczki dzisiaj poznałem I dziwnym trafem dwie pokochałem. Którą wziąć za żonę, którą zaś porzucić? Którą rozradować, a którą zasmucić?
Wdowa: Kirkor, ja nie kumam tego. Masz jakiś problem, kolego?
Kirkor: Problemu żadnego nie posiadam, Lecz innych rzeczy cała gromada. Mam AGD, RTV, TVN i DVD, Więc daj mi jedną z lasek twych. Bo ja jestem Kirkor, sławna gwiazda, Wrażliwy mężczyzna, lecz nie mazgaj, Więc jedną z córek mi daj, A ja z jej życia uczynię raj.
Wdowa: Me córki: Starsza Balladyna, młodsza Alina, Jedna buntownica, druga anielica,
Kirkor: (zastanawia się na głos) Lepsza Alina słodka jak malina, Czy może Balladyna – śniegowa dziewczyna? Która pokochać mnie dzisiaj spróbuje? Która tylko lubi, a która miłuje?
Balladyna: Och, ja ci nie powiem, Kirkorze, kochanie, Lecz zrobię ci jutro budyń na śniadanie.
Kirkor: (do Aliny) A ty, kotek?
Alina: Kocham…
Kirkor: Dwie lasencje się zabujały, Obydwie serca mi swoje oddały.
Wdowa: Pewnie! Muszą kochać ciebie, Bo tyś jak gwiazdka na niebie.
Kirkor: (do dziewcząt) Która z was, dziewoje, Przyjmie dziś zalety moje? Która z was moje kicie, Będzie kochać mnie nad życie?
Balladyna: Gdy będziesz na tourne I za mną stęsknisz się, Zadzwoń – ja przybędę, I choć hen daleko będziesz, Ja dla ciebie pójdę wszędzie I budyniu ze sobą dużo zabiorę, Byś był najedzony w koncertową porę.
Kirkor: (do Aliny) A ty, Alineczko? Kochasz mnie, chociaż zdeczko?
Alina: Kocham i przyrzekam całe życie kochać, Nigdy się na ciebie za bardzo nie fochać, Cerować twoje dziurawe skarpetki I od T-shirtów twoich odrywać metki.
Kirkor: Cóż ja mam zrobić teraz? Me serce na dwoje się rozdziera.
Balladyna: Proste! Mnie weź za żonę…
Alina: Takie ciele nieuczone!?
Balladyna: Ty nie lepsza moja miła! Tabliczki mnożenia się nie wyuczyłaś.
Alina: A ty nawet nie wiesz, co to metafory!
Wdowa: (zła) CISZA! Po co nam te spory?! Ta decyzja nie wasza, lecz jego! Idźcie posłuchać Arki Noego! (foch dziewcząt)
Alina: Chodź, przejdziemy kawałeczek dalej!
Balladyna: Ok, tylko budyniu troszeczke mi nalej.
Skierka: (chodzi dokoła Wdowy) Na targu, na targu sprzedają maliny, Poślij, więc po nie obie dziewczyny, A ta, która wcześniej wróci z malinami Dostanie męża i willę z wygodami!
Wdowa: Przyszedł mi do głowy, Pomysł odlotowy, Wyślemy córki moje dwie, Na targ po malin łubiankę. Która pierwsza wróci, Ta swe panieństwo ukróci.
Kirkor: Mądrą dałaś radę, czyli ruszasz głową, Będziesz zapewne doskonałą teściową. (Alina i Balladyna wychodzą na zakupy)
Alina: Idziemy szybko kupować malinki, Bo w końcu grzeczne są z nas dziewczynki.
Balladyna: Wiesz, siostrzyczko, ja to raczej nie… Popatrz! Kto tu idzie? Czy ja śnię?
Alina: Gdzie? Kto? Nie uciekaj, Balladynooooooo…
Balladyna: (biegnie do Grabka) Grabek, cukiereczku! Ale się stęskniłam, Ach Grabeczku!
Alina: (idzie dalej, kupuje maliny) I uciekła znów siostrzyczka, Więc dostanie w nosa pstryczka. (idzie z malinami w stronę domu, spotyka Balladynę) Balladyno! Ty…! Ty…!
Balladyna: O, malin masz dwa kilogramy, Odstąp siostrze z pół łubiany.
Alina: Nie dam! Trzeba było nie lecieć Na powabność grabcową, Teraz ja będę bogaczką A ty, babką klozetową.
Balladyna: (wyjmuje nóż) No to zawieść ciebie musze.
Alina: (kona) Czemu wbiłaś to w moje podbrzusze?
Balladyna: 0ddasz teraz łubianeczkę siostrze?
Alina: (kona) Coraz głębiej czuje ostrze…
Balladyna: Nie dramatu tutaj młoda, Oddasz malinki i znów będzie zgoda.
Alina: Ej… Ty we mnie noża nie wbiłaś! Ty… haha, siostrzyczko, chybiłaś! Hahaha…
Balladyna: Uch… no ślepa jestem…
Alina: Hahaha…
Balladyna: Lecz mam coś w zanadrzu jeszcze, (wyjmuje pistolet) Hasta la wista, bejbe, (tratatatata… Alina martwa, Balladyna odchodzi wesoła z malinami.)
(Wdowa, Alina i Balladyna wchodzą do domu obładowane zakupami )
Wdowa:
Skończona robota,
Balladyno, idźże w kimono,
A my z Aliną
Ściągniemy dzwonek mono.
Alina:
Ja i siostra ściągniemy
Dzwonek nowy,
A ty odpocznij popijając
Soczek bananowy.
Wdowa:
Dzięki, moje dobre córki.
Idę odpocząć
I wyciąć sobie skórki.
(rozmarzona)
Ach, gdyby tak kiedyś biznesmen jakiś młody,
Docenił walory waszej urody,
Za żonę wziął jedną z was
I w podróż daleką zabrał nas…
Balladyna:
O, słychać ryk silnika!
Pewnie jakiś meno zza rogu pomyka!
Zaraz może tędy przejdzie,
Trzepnie swą grzywą,
I pokaże twarz swą urodziwą!
Alina:
Ciemno już, słońce zachodzi,
A kolo ze swej fury wychodzi.
Balladyna:
Zapalcie światła, włączcie lampy!
Gdzie się podziały moje super trampy?
Wdowa:
Słychać dzwonek!
Otwórzcie drzwi!
Czyjaś biżuteria zza progu lśni!
Balladyna:
Niech ktoś się w końcu ruszy!
Wdowa:
Wiecie, że mam delikatne uszy!
Alina:
O nie! Mam cykora.
To nie na odwiedziny pora.
Wdowa:
Kto to idzie z tą wizytą?
Czy to może akwizytor?
Kirkor:
Zasłońcie zasłony i bijcie pokłony,
Bo to ja, Kirkor, przez laski wielbiony.
Wdowa:
Chodźcie moje córeczki śliczne,
Niech gwiazdor pozna zalety wasze liczne!
Balladyna:
Czego od nas chcesz tu stara?
W kuchni nam się budyń jara!
Kirkor:
Och, cóż to za dzieweczki?
Wdowa:
To moje córeczki.
Poznaj Alinę – naiwną odrobinę,
Lecz cudna to dziewczyna,
Jak i jej siostra Balladyna.
Mają talent kucharski – olbrzymi!
Choć teraz akurat budyń coś się dymi…
Balladyna:
No nie wyszło nam ździebeczko:
Spaliłyśmy garnek razem z pokryweczką.
Skierka:
(niezauważony przez nikogo)
Moja królowa Goplana,
Kazała dzisiaj z samego rana,
Aby ten Kirkor - gwiazda popu,
Wbrew prawom wszelkiego roztropku,
Zakochał się w córkach obu tej wdowy,
A jego życie miało przebieg kolorowy.
(schodzi na bok nuci piosenkę)
Wdowa:
Może gość nasz się ździebko przekima,
A my pójdziemy po dzbanuszek wina!?
Kirkor:
(zdziwiony, jako jedyny słyszy muzykę Skierki)
Co to za głosy słyszę od chwili?
Czy to wy śpiewacie, moi mili?
Alina:
Panie kochany, nic nie słychać tutaj.
To raczej w kuchni budyń nasz bucha.
(siostry idą do kuchni i Macarena =])
Kirkor:
Ach, jakże mi nudne wspomnienie willi z basenem,
Gdy tu dziewki nad budyniem tańczą macarenę!
Skierka:
(zadowolony)
O, zadziałał mój czar mały:
Obie laski się w nim zabujały.
Kirkor:
Co to za woń waniliowa me nozdrza rozpiera?
To zapewne wasz budyń Doktora Oetkera.
Balladyna:
Lecz nasz budyń jeszcze nie gotowy…
A nawet, gdy się ugotuje,
To cię nim nie poczęstuję!
Sługa:
Twój sługa uniżony, Kirkorze,
Pyta, jeśli pytać może:
Czemu Kirkor tutaj stoi?
Gdy za rogiem jest „Statoil”?
Do stacyjki dojedziemy
I paliwa dolejemy.
Kirkor:
Ja zostaję!
Zaparkuj mój samochód,
A ja ci zapewnię wieloletni dochód!
Wdowa:
(szykuje miejsce do spania)
Gościu kochany, to twoje łóżko,
A prześcieradło masz pod poduszką.
Kirkor:
(poprawiając poduszkę mówi sam do siebie)
Dobrze wróżyła mi wróżka z tarota,
Że znajdę dwie dziewki bez krztyny złota.
Skierka:
Moje czary zakończyłem,
Ich miłością połączyłem.
Kirkor:
Dwie foczki dzisiaj poznałem
I dziwnym trafem dwie pokochałem.
Którą wziąć za żonę, którą zaś porzucić?
Którą rozradować, a którą zasmucić?
Wdowa:
Kirkor, ja nie kumam tego.
Masz jakiś problem, kolego?
Kirkor:
Problemu żadnego nie posiadam,
Lecz innych rzeczy cała gromada.
Mam AGD, RTV, TVN i DVD,
Więc daj mi jedną z lasek twych.
Bo ja jestem Kirkor, sławna gwiazda,
Wrażliwy mężczyzna, lecz nie mazgaj,
Więc jedną z córek mi daj,
A ja z jej życia uczynię raj.
Wdowa:
Me córki:
Starsza Balladyna, młodsza Alina,
Jedna buntownica, druga anielica,
Kirkor:
(zastanawia się na głos)
Lepsza Alina słodka jak malina,
Czy może Balladyna – śniegowa dziewczyna?
Która pokochać mnie dzisiaj spróbuje?
Która tylko lubi, a która miłuje?
Balladyna:
Och, ja ci nie powiem, Kirkorze, kochanie,
Lecz zrobię ci jutro budyń na śniadanie.
Kirkor:
(do Aliny)
A ty, kotek?
Alina:
Kocham…
Kirkor:
Dwie lasencje się zabujały,
Obydwie serca mi swoje oddały.
Wdowa:
Pewnie!
Muszą kochać ciebie,
Bo tyś jak gwiazdka na niebie.
Kirkor:
(do dziewcząt)
Która z was, dziewoje,
Przyjmie dziś zalety moje?
Która z was moje kicie,
Będzie kochać mnie nad życie?
Balladyna:
Gdy będziesz na tourne
I za mną stęsknisz się,
Zadzwoń – ja przybędę,
I choć hen daleko będziesz,
Ja dla ciebie pójdę wszędzie
I budyniu ze sobą dużo zabiorę,
Byś był najedzony w koncertową porę.
Kirkor:
(do Aliny)
A ty, Alineczko?
Kochasz mnie, chociaż zdeczko?
Alina:
Kocham i przyrzekam całe życie kochać,
Nigdy się na ciebie za bardzo nie fochać,
Cerować twoje dziurawe skarpetki
I od T-shirtów twoich odrywać metki.
Kirkor:
Cóż ja mam zrobić teraz?
Me serce na dwoje się rozdziera.
Balladyna:
Proste!
Mnie weź za żonę…
Alina:
Takie ciele nieuczone!?
Balladyna:
Ty nie lepsza moja miła!
Tabliczki mnożenia się nie wyuczyłaś.
Alina:
A ty nawet nie wiesz, co to metafory!
Wdowa:
(zła)
CISZA! Po co nam te spory?!
Ta decyzja nie wasza, lecz jego!
Idźcie posłuchać Arki Noego!
(foch dziewcząt)
Alina:
Chodź, przejdziemy kawałeczek dalej!
Balladyna:
Ok, tylko budyniu troszeczke mi nalej.
Skierka:
(chodzi dokoła Wdowy)
Na targu, na targu sprzedają maliny,
Poślij, więc po nie obie dziewczyny,
A ta, która wcześniej wróci z malinami
Dostanie męża i willę z wygodami!
Wdowa:
Przyszedł mi do głowy,
Pomysł odlotowy,
Wyślemy córki moje dwie,
Na targ po malin łubiankę.
Która pierwsza wróci,
Ta swe panieństwo ukróci.
Kirkor:
Mądrą dałaś radę, czyli ruszasz głową,
Będziesz zapewne doskonałą teściową.
(Alina i Balladyna wychodzą na zakupy)
Alina:
Idziemy szybko kupować malinki,
Bo w końcu grzeczne są z nas dziewczynki.
Balladyna:
Wiesz, siostrzyczko, ja to raczej nie…
Popatrz! Kto tu idzie? Czy ja śnię?
Alina:
Gdzie? Kto?
Nie uciekaj, Balladynooooooo…
Balladyna:
(biegnie do Grabka)
Grabek, cukiereczku!
Ale się stęskniłam, Ach Grabeczku!
Alina:
(idzie dalej, kupuje maliny)
I uciekła znów siostrzyczka,
Więc dostanie w nosa pstryczka.
(idzie z malinami w stronę domu, spotyka Balladynę)
Balladyno! Ty…! Ty…!
Balladyna:
O, malin masz dwa kilogramy,
Odstąp siostrze z pół łubiany.
Alina:
Nie dam! Trzeba było nie lecieć
Na powabność grabcową,
Teraz ja będę bogaczką
A ty, babką klozetową.
Balladyna:
(wyjmuje nóż)
No to zawieść ciebie musze.
Alina:
(kona)
Czemu wbiłaś to w moje podbrzusze?
Balladyna:
0ddasz teraz łubianeczkę siostrze?
Alina:
(kona)
Coraz głębiej czuje ostrze…
Balladyna:
Nie dramatu tutaj młoda,
Oddasz malinki i znów będzie zgoda.
Alina:
Ej… Ty we mnie noża nie wbiłaś!
Ty… haha, siostrzyczko, chybiłaś! Hahaha…
Balladyna:
Uch… no ślepa jestem…
Alina:
Hahaha…
Balladyna:
Lecz mam coś w zanadrzu jeszcze,
(wyjmuje pistolet)
Hasta la wista, bejbe,
(tratatatata… Alina martwa, Balladyna odchodzi wesoła z malinami.)