Ikar zatonął... przedstaw swoje refleksję na temat współczesnych "Michasiów - Ikarów" którzy "toną w morzu zapomnienia z okrutnego w swej bezmyślności powodu."
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Uważam, że wszyscy jesteśmy współczesnymi Ikarami, którzy "toną w morzu zapomnienia z okrutnego w swej bezmyślności powodu", ponieważ my, tak jak "Michaś", nie zwracamy uwagi na to, co się dzieje wokół nas. Tworzymy sobie nasz szczelnie zamknięty i owinięty folią egoizmu świat, przez którą nie dochodzą do nas najgłośniejsze nawet wołania i prośby innych ludzi o pomoc.
Głównego bohatera opowiadania "Ikar" fascynowały do granic możliwości książki. Nie zwracał uwagi na to, co otaczający go świat ma mu do zaoferowania. Liczyła się tylko dobra lektura, bo to ona właśnie była kluczem do tej skorupki, którą sobie wytworzył.
Jednak i pozostali ludzie z opowiadania "Ikar" mogą być przykładem skrajnego egoizmu oraz samouwielbienia, bo w opowiadaniu Iwaszkiewicza nikt (poza samym autorem) nie zauważył krzywdy, jakiej "doznał" chłopiec. Nikt też nie ostrzegł "Michasia", aby uważał na karetkę gestapo. Wszyscy byli zbyt zajęci swoimi targowiskami, zakupami, oglądaniem widoków, tym, aby zdążyć do domu przed zbliżającą się godziną policyjną oraz milionem innych rzeczy. Wydawali się być głusi na tak przecież widoczne wołanie o pomoc. Czyżby nie widzieli tej rozpaczliwej gestykulacji chłopca?! Jego oczu które zdawały się mówić: "to nie ja, to ta książka! Już nie będę, ale mnie nie zabijajcie..."? Czy można rzec, że otoczenie odwdzięczyło się naszemu Ikarowi tym, co on jemu chciał "zaoferować"? Zapewne tak. Tylko szkoda, że była to zwyczajna ludzka obojętność na krzywdę innych oraz kropla egoizmu przyjmująca do wiadomości tylko "ja", "mój", "moje".
My pełnimy rolę zarówno "Michasia", jak i otoczenia. Nie widzimy (a może i nie chcemy widzieć) nic poza tym, co nas interesuje. I pewnie dlatego to czasem głośne, rozpaczliwe wręcz wołanie o pomoc nie dociera do nas. Bo to my nie chcemy, aby dotarło.
Pewnego dnia zorientujemy się, że jesteśmy sami w świecie własnych urojonych wartości, w świecie, który sami pieczołowicie budowaliśmy przez tyle czasu, który teraz ma tak mocną, twardą skorupę oddzielającą nas od otoczenia. Okaże się, że wszyscy ludzie bliscy nam albo nie mają czasu dla nas, albo... nie żyją.
Podsumowując: sądzę, że powinniśmy być otwarci na świat i na bliźnich, nie możemy być egoistami i myśleć wyłącznie o sobie. Interesujmy się tym, co dzieje się u dziadka i u babci, bo później "Zostają po nich buty i telefon głuchy..." jak pisze ks. Twardowski w jednym ze swoich wierszy. Na koniec również chciałabym przytoczyć słowa wyżej wymienionego autora: "Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą". A pewnego dnia może być już za późno, by cokolwiek zmienić... Prosze:)
Uważam, że wszyscy jesteśmy współczesnymi Ikarami, którzy "toną w morzu zapomnienia z okrutnego w swej bezmyślności powodu", ponieważ my, tak jak "Michaś", nie zwracamy uwagi na to, co się dzieje wokół nas. Tworzymy sobie nasz szczelnie zamknięty i owinięty folią egoizmu świat, przez którą nie dochodzą do nas najgłośniejsze nawet wołania i prośby innych ludzi o pomoc.
Głównego bohatera opowiadania "Ikar" fascynowały do granic możliwości książki. Nie zwracał uwagi na to, co otaczający go świat ma mu do zaoferowania. Liczyła się tylko dobra lektura, bo to ona właśnie była kluczem do tej skorupki, którą sobie wytworzył.
Jednak i pozostali ludzie z opowiadania "Ikar" mogą być przykładem skrajnego egoizmu oraz samouwielbienia, bo w opowiadaniu Iwaszkiewicza nikt (poza samym autorem) nie zauważył krzywdy, jakiej "doznał" chłopiec. Nikt też nie ostrzegł "Michasia", aby uważał na karetkę gestapo. Wszyscy byli zbyt zajęci swoimi targowiskami, zakupami, oglądaniem widoków, tym, aby zdążyć do domu przed zbliżającą się godziną policyjną oraz milionem innych rzeczy. Wydawali się być głusi na tak przecież widoczne wołanie o pomoc. Czyżby nie widzieli tej rozpaczliwej gestykulacji chłopca?! Jego oczu które zdawały się mówić: "to nie ja, to ta książka! Już nie będę, ale mnie nie zabijajcie..."? Czy można rzec, że otoczenie odwdzięczyło się naszemu Ikarowi tym, co on jemu chciał "zaoferować"? Zapewne tak. Tylko szkoda, że była to zwyczajna ludzka obojętność na krzywdę innych oraz kropla egoizmu przyjmująca do wiadomości tylko "ja", "mój", "moje".
My pełnimy rolę zarówno "Michasia", jak i otoczenia. Nie widzimy (a może i nie chcemy widzieć) nic poza tym, co nas interesuje. I pewnie dlatego to czasem głośne, rozpaczliwe wręcz wołanie o pomoc nie dociera do nas. Bo to my nie chcemy, aby dotarło.
Pewnego dnia zorientujemy się, że jesteśmy sami w świecie własnych urojonych wartości, w świecie, który sami pieczołowicie budowaliśmy przez tyle czasu, który teraz ma tak mocną, twardą skorupę oddzielającą nas od otoczenia. Okaże się, że wszyscy ludzie bliscy nam albo nie mają czasu dla nas, albo... nie żyją.
Podsumowując: sądzę, że powinniśmy być otwarci na świat i na bliźnich, nie możemy być egoistami i myśleć wyłącznie o sobie. Interesujmy się tym, co dzieje się u dziadka i u babci, bo później "Zostają po nich buty i telefon głuchy..." jak pisze ks. Twardowski w jednym ze swoich wierszy. Na koniec również chciałabym przytoczyć słowa wyżej wymienionego autora: "Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą". A pewnego dnia może być już za późno, by cokolwiek zmienić...