Dopowiedz historie próby Abrahama z punktu widzenia Abrahama lub Izaaka. Zastosuj narrację pierwszoosobową. Tekst ok 250 słów.
teskt jest w podręczniku dla 1 liceum tytuł " Przeszłość to dziś " cz. I , wydanie zmienione , na stronie 85 ( Próba Abrahama )
z góry dziękuję ;)
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2025 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Z punktu widzenia Abrachama: trochę będę improwizować ale mam nadzieję że Cię zadowolę...
Był piękny słoneczny dzień. Słońce oświetlało moją twarz zajętą codziennymi pracami. Uszu moim dobiegł głos Boga.
- Abrahamie… - szumiał wiatr – Abrahamie – mówiło słońce – Abrahamie - szeleściła trawa.
- Oto jestem. – rzekłem
- Weź twego syna jedynego – Izaaka - mówił Bóg - Idź do Kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków jakie ci wskażę.
Pobladłem i zamarłem, a do oczu poczęły napływać mi łzy. Wiedziałem co powinienem zrobić. Miłość do syna walczyła w mym sercu z miłością do Boga.
Rankiem osiodłem osła i przywołem do siebie syna swego Izaaka i dwóch sług. Przygotowałem drzewo do spalenia ofiary i wyruszywszy w podróż do Morii Miejscowości, którą wyznaczył mi Bóg. Przez całą drogę targały mną niewyobrażalne wątpliwości, ból i smutek. Przez całą drogę coraz mocniej pulsowało moje rozdarte na dwie części serce nadziei. Gdy dotarłem na miejsce byłem już w pełni zdecydowany co mam począć.
- Zostańcie tu z osłem – powiedziałem sługom - A ja i chłopiec pójdziemy tam aby oddać pokłon Bogu. A potem wrócimy do was.
Z ciężkim sercem ale i z całą pewnością siebie wziąłem drwa i wraz z synem zaczęliśmy wchodzić pod górę. Podczas gdy wspinaliśmy się na szczyt Izaak przemówił do mnie:
- Ojcze mój… - serce moje zabiło jeszcze mocniej.
- Oto jestem synu mój. - odparłem ciężkim, uginającym się głosem. Izaak mówił dalej:
- Oto ogień i drwa a gdzież jest jagnię na całopalenie?
W piersi mej serce zabiło mocniej. Nóż w ręku zdawał się ciążyć coraz bardziej, a drzewiec pochodni palić w dłoń. Mimo załamującego się głosu odparłem:
- Bóg upatrzył sobie jagnię na całopalenie, synu mój.
Gdy doszliśmy na szczyt zbudowałem na nim ołtarz ułożyłem na nim drwa i związałem Izaaka. Nigdy nie czułem się jak tego dnia, niemalże nie mogłem złapać tchu, Z ciężkim sercem trzęsącymi się rekoma położyłem go na drzewie. Ująłem zdający się mrozić mu rekę zimnym oddechem śmierci nóż, aby zabić swego syna. Dłoń była coraz bliżej celu, byłem zdecydowany.
- Abrahamie!! - ciepły ale ostry jak brzytwa głos przeciął ciszę. - Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet swego jedynego syna.
Ulga jak fala pędzącego tsunami pchłoneęła moją duszę. Złożyłem w ofierze barana, a wzgórze nazwałem „pan widzi”. W nagrodę Bóg pobłogosławił mi i wynagrodził rozterki jakie musiałem przejść.