Karolina266
Boże, że ja wcześniej się nią nie zająłem ? powiedział pan Tomasz sam do siebie ,i szybko chwycił za notatnik. Tak pan Józef będzie świetnym okulistą. Wyciągną rękę po słuchawkę telefonu i wykręcił numer telefonu pana Józefa który był starym przyjacielem pana Tomasza. -Halo, kto mówi? -Dzień dobry, czy mówię z panem Józefem Sólińskim? -Tak, to ja , z kim mam przyjemność rozmawiać? -Nazywam się Tomasz Nowogrodzki , pana dobry kolega ze szkoły. -Tomasz? W czym Ci mogę pomóc? -Koło mnie mieszka niewidoma dziewczynka i chciałbym jej pomóc. -Hmm, zobaczę co się da zrobić. -Naprawdę , mógłbyś? -Tak, morze przyjdź z nią do mojego gabinetu na Miodowej jutro. -Dobrze, do zobaczenia. Chwilę później poszedł do domu dziewczynki. Jej matka na początku bała się pana Tomasza. -Dzień dobry-powiedział pan Tomasz. -Dzień dobry. -Czy mógłbym wziąć dziewczynkę do lekarza? -Po co? -Dziewczynka jest niewidoma i potrzebuje pomocy lekarskiej. -Ale ja nie mam pieniędzy na opłacenie lekarza! -To nic ja zapłacę za wszystkie potrzebne rzeczy i leczenie. -No dobrze, niech pan wejdzie do domu. Panu Tomaszowi ukazała dziewczynka w granatowej sukience. -Dzień dobry- powiedział pan Tomasz. -Mamo? Kto to przyszedł? -Pan Tomasz z kamienicy obok. Chwilę później dziewczynka odpowiedziała. -Dzień dobry. -Córeczko, ten pan chce żebyś poszła z nim do lekarza, który wyleczy twoje oczy. -Dobrze, ale ja matulu się boję! -Nie bój się. -proszę pana a kiedy mam z panem iść. -Jutro. -Pójdę z panem. Następnego dnia dziewczynka, gdy przyszedł pan Tomasz była gotowa. -Niech się pan nią opiekuje. Gdy dojechali pan Józef przyjął ich bardzo ciepło. -To ona. -Muszę zbadać jej oczy, wejdźcie. -Siądź. -Siatkówka oka jest całkowicie zniszczona. Muszę przeprowadzić operację. -Kiedy? -Na pewno w tym tygodniu. najlepiej w środę. -Tak, teraz pojadę do jej matki. Gdy wysiedli matka od razu zapytała. -No i co z nią? -W środę ma operację. Dwa dni później dziewczynka już była na sali operacyjnej. Po 6 godzinach było po wszystkim. -Doktorze! Czy będzie widzieć?- zapytała matka -Tak, chyba tak. Tydzień później dziewczynka wyszła ze szpitala. Ciągle miała na oczach opatrunki. Gdy była już w domu pan Tomasz zdjął jej bandaże. Po kilku minutach zapytała matkę. -Mamo, czy ja mam zieloną sukienkę? -Tak córeczko. -A czy moje buciki są granatowe? -Tak-powiedziała matka ze łzami w oczach Dziewczynka szybko pobiegła na strych. Gdy popatrzyła na słońce przymrużyła oczy. -Mamo, ja widzę!-krzyknęła dziewczynka.
-Halo, kto mówi?
-Dzień dobry, czy mówię z panem Józefem Sólińskim?
-Tak, to ja , z kim mam przyjemność rozmawiać?
-Nazywam się Tomasz Nowogrodzki , pana dobry kolega ze szkoły.
-Tomasz? W czym Ci mogę pomóc?
-Koło mnie mieszka niewidoma dziewczynka i chciałbym jej pomóc.
-Hmm, zobaczę co się da zrobić.
-Naprawdę , mógłbyś?
-Tak, morze przyjdź z nią do mojego gabinetu na Miodowej jutro.
-Dobrze, do zobaczenia.
Chwilę później poszedł do domu dziewczynki. Jej matka na początku bała się pana Tomasza.
-Dzień dobry-powiedział pan Tomasz.
-Dzień dobry.
-Czy mógłbym wziąć dziewczynkę do lekarza?
-Po co?
-Dziewczynka jest niewidoma i potrzebuje pomocy lekarskiej.
-Ale ja nie mam pieniędzy na opłacenie lekarza!
-To nic ja zapłacę za wszystkie potrzebne rzeczy i leczenie.
-No dobrze, niech pan wejdzie do domu.
Panu Tomaszowi ukazała dziewczynka w granatowej sukience.
-Dzień dobry- powiedział pan Tomasz.
-Mamo? Kto to przyszedł?
-Pan Tomasz z kamienicy obok.
Chwilę później dziewczynka odpowiedziała.
-Dzień dobry.
-Córeczko, ten pan chce żebyś poszła z nim do lekarza, który wyleczy twoje oczy.
-Dobrze, ale ja matulu się boję!
-Nie bój się.
-proszę pana a kiedy mam z panem iść.
-Jutro.
-Pójdę z panem.
Następnego dnia dziewczynka, gdy przyszedł pan Tomasz była gotowa.
-Niech się pan nią opiekuje.
Gdy dojechali pan Józef przyjął ich bardzo ciepło.
-To ona.
-Muszę zbadać jej oczy, wejdźcie.
-Siądź.
-Siatkówka oka jest całkowicie zniszczona. Muszę przeprowadzić operację.
-Kiedy?
-Na pewno w tym tygodniu. najlepiej w środę.
-Tak, teraz pojadę do jej matki.
Gdy wysiedli matka od razu zapytała.
-No i co z nią?
-W środę ma operację.
Dwa dni później dziewczynka już była na sali operacyjnej. Po 6 godzinach było po wszystkim.
-Doktorze! Czy będzie widzieć?- zapytała matka
-Tak, chyba tak.
Tydzień później dziewczynka wyszła ze szpitala. Ciągle miała na oczach opatrunki. Gdy była już w domu pan Tomasz zdjął jej bandaże. Po kilku minutach zapytała matkę.
-Mamo, czy ja mam zieloną sukienkę?
-Tak córeczko.
-A czy moje buciki są granatowe?
-Tak-powiedziała matka ze łzami w oczach
Dziewczynka szybko pobiegła na strych. Gdy popatrzyła na słońce przymrużyła oczy.
-Mamo, ja widzę!-krzyknęła dziewczynka.