BLAGAM PISZE JUZ 5 RAZZZZZ NO PROSZE O POMOC termin do dzisiaj, ja nie wiem jak napisac ta opowiesc Zadanie Pobudź swoja wyobraźnię i napisz opowieść do wysłuchanego utworu. ( Clauda Bebussy z tryptyku Morze- część 3 Rozmowa wiatru z morzem". ) UWAGA! PROSZE ZROB CIE TO BEZ PYTAN!!
T0m0T
to nie będzie super poprawne ale tu chyba chodzi o treść(onie dopiero teraz zauważyłam, że zmieniłam narrację po trzech akapitach, ale jak chcesz to popraw) Nasz rejs trwał już od wielu dni. Jak dotąd obyło się bez żadnych nieprzyjemnych przygód; zmierzaliśmy w stronę wyspy, którą niedawno zaobserwowano po raz pierwszy przez satelitę. Płynęliśmy całkowicie w nieznane - nikt nie wiedział czego możemy się spodziewać; tubylców, nieodkrytej jeszcze cywilizacji, egzotycznych gatunków zwierząt, czy może zwykłej wysepki z piasku. Co raz częściej mogliśmy zaobserwować ciemne chmury, które zmierzały w naszą stronę. Nie byliśmy przygotowani na podróż przy złych warunkach pogodowych; pozostało nam się jedynie modlić o przychylność bożą. Wtedy rozległ się krzyk:- Na horyzoncie! Kapitanie, widać nasz cel!Wszyscy marynarze na razie porzucili swoje obawy związane z pogorszeniem się pogody i zaczęli wiwatować, cieszyć się, tańczyć; wreszcie po tylu dniach, udało im się - jako pierwsi postawią stopy na tym nieodkrytym lądzie. Niestety, przerywając tę chwilę radości, stan morza dramatycznie się pogorszył - fale robiły się większe i większe, a wiatr zrywał im czapki z głów. Złowieszcze chmury teraz głębiły się bezpośrednio nad ich głowami. Usłyszeli grzmot, który już wcale nie był taki odległy, jak wcześniej im się wydawało. W jednej chwili lunął deszcz - tak gęsty, że nie mogli dostrzec swoich towarzyszy z odległości kilku metrów.- Pod pokład!!! Pod pokład!!! - dało się usłyszeć stłumione głosy załogi.Wszyscy skierowali się w stronę najbliższych zejść z głównego pokładu. Nie mieli szans na górze - wszyscy zostaliby zmieceni przez fale, teraz obmywające podłogę. Statek bujał się coraz bardziej i bardziej. Wszyscy byli przerażeni - jaka była szansa na śmierć już w finalnej części ich wyprawy? Woda zaczęła wlewać się ciurkiem przez szczeliny w deskach - na początku jedynie kilka kropel, które zaraz zmieniły się w malutkie strumyki. Wszyscy byli zrozpaczeni; zaczęli się żegnać, dziękować za ostatnio rejs, wołać do swojej rodziny. Rozpacz i depresja zapanowały wśród ludzi. Wtedy wszystko ustało. Statek przestał się trząść, woda przeciekać, a marynarze zamarli z zaskoczenia. Po upewnieniu się, że to nie tylko chwilowa 'dziura w chmurze', pomału zaczęli wychodzić na pokład. Słońce wyszło - niebo wyglądało tak, jakby tragedia nigdy nie miała miejsca. Wszyscy zbyt wyczerpani, aby cokolwiek teraz zrobić, usadowili się na podłodze i zaczęli rozmawiać o wszystkim, co pozwoliłoby im uporządkować swoje emocje. Potem kładli się spać - zapomnieli o tak ważnym momencie w ich podróży. Obudziło ich lekkie uderzenie w, ich domniemaniu, skałę. Okazało się, że podczas ich odpoczynku, samoczynnie dotarli do celu. Zaczęła się eksploracja - wszędzie tyle kolorów, roślin, zwierząt. Nikt nie dostrzegł żadnych wrogo nastawionych istot. Dotarli do wielkiego wodospadu z jeziorem na dole; było tak czyste, że byli w stanie zobaczyć wszystkie żyjątka na jego dnie. Postanowili rozbić tu tymczasowy obóz. Wszystko dookoła było spokojne, wręcz przyjazne. To był bardzo ważny moment w ich życiu; nieliczni mieli okazję zobaczyć to miejsce.
1 votes Thanks 1
T0m0T
okej nie wiem czy pisać więcej, czy to wystarczy