1.Plan wydarzeń "Opowieści o pilocie Pirxie rozdział Test
2.napisz krutkie streszczenie
232177
"Test" to jedno z opowiadań „Opowieści o pilocie Pirxie", zbioru fantastyki. Tytułowy bohater jest pilotem rakiety. To człowiek nieśmiały i bardzo skromny. Nie docenia swoich zalet, z których najważniejszą jest umiejętność zachowania „zimnej krwi" w sytuacjach niebezpiecznych. Wydarzenia, które miały miejsce podczas testu są potwierdzeniem powyższej zalety. A było to tak. Pewnego dnia po zajęciach na kursie Pirx dowiedział się, że wraz z trzema kolegami – kadetami jest typowany do próbnego lotu. Następnego dnia stawił się w hali, zaopatrując się wcześniej w ściągę, co było niedozwolone. Piloci bowiem nie mogli zabierać ze sobą żadnych rzeczy na pokład rakiety. Pirx zdenerwował się bardzo, kiedy okazało się, że w wytypowanej trójce znalazł się Boerst, prymus kursu, który był dla naszego kadeta niedościgłym wzorem. Zajął miejsce w jednoosobowej kabinie, ale bez przerwy wyobrażał sobie nieomylne ruchy Boersta. Nadeszła chwila startu. Podczas początkowych bezwładnych ruchów bryk wypadł mu pod fotel i odtąd był zdany na swoją wiedzę. Na ekranie obserwował Ziemię. Nagle ni stąd ni zowąd w kabinie pojawiła się mucha, która swym brzęczeniem bardzo rozpraszała kadeta. Spośród głosów w eterze starał się wyłowić sygnały dwóch statków, które miał pilotować. Wreszcie je usłyszał. Wydawał komendy a natrętna mucha coraz bardziej mu przeszkadzała. Sprawnie wykonywane manewry uspokoiły go nieco. Nagle spadła pokrywa z tablicy rozdzielczej. Mucha dostała się między przewody i spowodowała zwarcie. Światło w kabinie zapalało się i gasło na przemian. Na ekranie pojawił się Księżyc. Pilot ze zgrozą zrozumiał, że nie może wyłączyć silników rakiety zdążającej wprost do Księżyca. Był przekonany o nieuchronnej katastrofie. Wtem pomyślał o dźwigni małego pilotażu. Rzucił się w jej kierunku. Gwałtowny odrzut wytrącił resztki spalonej muchy. Zwarcie zostało usunięte i wszystko wróciło do normy. Rakieta prześlizgnęła się nad tarczą Księżyca i pozostawiła ją daleko w dole. Nagle usłyszał trzask otwieranych drzwi. Okazało się, że był to lot symulowany. Odebrał od szefa przeprosiny i gratulacje. Tak więc „zimna krew" przyniosła chwałę skromnemu pilotowi. Natomiast z drugiej rakiety wysiadł przygnębiony Boerst. Jego test zakończył się niepowodzeniem. Gdyby lot odbywał się naprawdę, uległby katastrofie i zginął.
6 votes Thanks 5
Justyna12343
"Test" to jedno z opowiadań „Opowieści o pilocie Pirxie", zbioru fantastyki. Tytułowy bohater jest pilotem rakiety. To człowiek nieśmiały i bardzo skromny. Nie docenia swoich zalet, z których najważniejszą jest umiejętność zachowania „zimnej krwi" w sytuacjach niebezpiecznych. Wydarzenia, które miały miejsce podczas testu są potwierdzeniem powyższej zalety. A było to tak. Pewnego dnia po zajęciach na kursie Pirx dowiedział się, że wraz z trzema kolegami – kadetami jest typowany do próbnego lotu. Następnego dnia stawił się w hali, zaopatrując się wcześniej w ściągę, co było niedozwolone. Piloci bowiem nie mogli zabierać ze sobą żadnych rzeczy na pokład rakiety. Pirx zdenerwował się bardzo, kiedy okazało się, że w wytypowanej trójce znalazł się Boerst, prymus kursu, który był dla naszego kadeta niedościgłym wzorem. Zajął miejsce w jednoosobowej kabinie, ale bez przerwy wyobrażał sobie nieomylne ruchy Boersta. Nadeszła chwila startu. Podczas początkowych bezwładnych ruchów bryk wypadł mu pod fotel i odtąd był zdany na swoją wiedzę. Na ekranie obserwował Ziemię. Nagle ni stąd ni zowąd w kabinie pojawiła się mucha, która swym brzęczeniem bardzo rozpraszała kadeta. Spośród głosów w eterze starał się wyłowić sygnały dwóch statków, które miał pilotować. Wreszcie je usłyszał. Wydawał komendy a natrętna mucha coraz bardziej mu przeszkadzała. Sprawnie wykonywane manewry uspokoiły go nieco. Nagle spadła pokrywa z tablicy rozdzielczej. Mucha dostała się między przewody i spowodowała zwarcie. Światło w kabinie zapalało się i gasło na przemian. Na ekranie pojawił się Księżyc. Pilot ze zgrozą zrozumiał, że nie może wyłączyć silników rakiety zdążającej wprost do Księżyca. Był przekonany o nieuchronnej katastrofie. Wtem pomyślał o dźwigni małego pilotażu. Rzucił się w jej kierunku. Gwałtowny odrzut wytrącił resztki spalonej muchy. Zwarcie zostało usunięte i wszystko wróciło do normy. Rakieta prześlizgnęła się nad tarczą Księżyca i pozostawiła ją daleko w dole. Nagle usłyszał trzask otwieranych drzwi. Okazało się, że był to lot symulowany. Odebrał od szefa przeprosiny i gratulacje. Tak więc „zimna krew" przyniosła chwałę skromnemu pilotowi. Natomiast z drugiej rakiety wysiadł przygnębiony Boerst. Jego test zakończył się niepowodzeniem. Gdyby lot odbywał się naprawdę, uległby katastrofie i zginął.
Wydarzenia, które miały miejsce podczas testu są potwierdzeniem powyższej zalety. A było to tak. Pewnego dnia po zajęciach na kursie Pirx dowiedział się, że wraz z trzema kolegami – kadetami jest typowany do próbnego lotu. Następnego dnia stawił się w hali, zaopatrując się wcześniej w ściągę, co było niedozwolone. Piloci bowiem nie mogli zabierać ze sobą żadnych rzeczy na pokład rakiety.
Pirx zdenerwował się bardzo, kiedy okazało się, że w wytypowanej trójce znalazł się Boerst, prymus kursu, który był dla naszego kadeta niedościgłym wzorem. Zajął miejsce w jednoosobowej kabinie, ale bez przerwy wyobrażał sobie nieomylne ruchy Boersta. Nadeszła chwila startu. Podczas początkowych bezwładnych ruchów bryk wypadł mu pod fotel i odtąd był zdany na swoją wiedzę. Na ekranie obserwował Ziemię. Nagle ni stąd ni zowąd w kabinie pojawiła się mucha, która swym brzęczeniem bardzo rozpraszała kadeta. Spośród głosów w eterze starał się wyłowić sygnały dwóch statków, które miał pilotować. Wreszcie je usłyszał. Wydawał komendy a natrętna mucha coraz bardziej mu przeszkadzała. Sprawnie wykonywane manewry uspokoiły go nieco.
Nagle spadła pokrywa z tablicy rozdzielczej. Mucha dostała się między przewody i spowodowała zwarcie. Światło w kabinie zapalało się i gasło na przemian. Na ekranie pojawił się Księżyc. Pilot ze zgrozą zrozumiał, że nie może wyłączyć silników rakiety zdążającej wprost do Księżyca. Był przekonany o nieuchronnej katastrofie. Wtem pomyślał o dźwigni małego pilotażu. Rzucił się w jej kierunku. Gwałtowny odrzut wytrącił resztki spalonej muchy. Zwarcie zostało usunięte i wszystko wróciło do normy. Rakieta prześlizgnęła się nad tarczą Księżyca i pozostawiła ją daleko w dole.
Nagle usłyszał trzask otwieranych drzwi. Okazało się, że był to lot symulowany. Odebrał od szefa przeprosiny i gratulacje. Tak więc „zimna krew" przyniosła chwałę skromnemu pilotowi.
Natomiast z drugiej rakiety wysiadł przygnębiony Boerst. Jego test zakończył się niepowodzeniem. Gdyby lot odbywał się naprawdę, uległby katastrofie i zginął.
Wydarzenia, które miały miejsce podczas testu są potwierdzeniem powyższej zalety. A było to tak. Pewnego dnia po zajęciach na kursie Pirx dowiedział się, że wraz z trzema kolegami – kadetami jest typowany do próbnego lotu. Następnego dnia stawił się w hali, zaopatrując się wcześniej w ściągę, co było niedozwolone. Piloci bowiem nie mogli zabierać ze sobą żadnych rzeczy na pokład rakiety.
Pirx zdenerwował się bardzo, kiedy okazało się, że w wytypowanej trójce znalazł się Boerst, prymus kursu, który był dla naszego kadeta niedościgłym wzorem. Zajął miejsce w jednoosobowej kabinie, ale bez przerwy wyobrażał sobie nieomylne ruchy Boersta. Nadeszła chwila startu. Podczas początkowych bezwładnych ruchów bryk wypadł mu pod fotel i odtąd był zdany na swoją wiedzę. Na ekranie obserwował Ziemię. Nagle ni stąd ni zowąd w kabinie pojawiła się mucha, która swym brzęczeniem bardzo rozpraszała kadeta. Spośród głosów w eterze starał się wyłowić sygnały dwóch statków, które miał pilotować. Wreszcie je usłyszał. Wydawał komendy a natrętna mucha coraz bardziej mu przeszkadzała. Sprawnie wykonywane manewry uspokoiły go nieco.
Nagle spadła pokrywa z tablicy rozdzielczej. Mucha dostała się między przewody i spowodowała zwarcie. Światło w kabinie zapalało się i gasło na przemian. Na ekranie pojawił się Księżyc. Pilot ze zgrozą zrozumiał, że nie może wyłączyć silników rakiety zdążającej wprost do Księżyca. Był przekonany o nieuchronnej katastrofie. Wtem pomyślał o dźwigni małego pilotażu. Rzucił się w jej kierunku. Gwałtowny odrzut wytrącił resztki spalonej muchy. Zwarcie zostało usunięte i wszystko wróciło do normy. Rakieta prześlizgnęła się nad tarczą Księżyca i pozostawiła ją daleko w dole.
Nagle usłyszał trzask otwieranych drzwi. Okazało się, że był to lot symulowany. Odebrał od szefa przeprosiny i gratulacje. Tak więc „zimna krew" przyniosła chwałę skromnemu pilotowi.
Natomiast z drugiej rakiety wysiadł przygnębiony Boerst. Jego test zakończył się niepowodzeniem. Gdyby lot odbywał się naprawdę, uległby katastrofie i zginął.